Bunny_Kou, dawna polska youtuberka, której twórczość została brutalnie przerwana ponad dekadę temu, ponownie zabiera głos. W emocjonalnym wpisie ujawnia, że padła ofiarą fizycznej napaści, którą bezpośrednio wiąże z dramatem sprzed lat. Sprawa rzuca nowe światło na jedną z pierwszych i najgłośniejszych dram w historii polskiego YouTube.
Powrót do 2012: narodziny pierwszej dużej dramy na polskim YouTube
Wszystko zaczęło się w 2012 roku, gdy młody youtuber Kamil Scheit poprosił swoją społeczność o wsparcie finansowe — zbiórkę na nowe części do komputera. W tamtych realiach, gdy temat monetyzacji w polskim internecie był w powijakach, taka prośba została odebrana przez część społeczności jako „żebractwo”.
Wśród najbardziej krytycznych głosów znalazła się ówczesna „śmietanka YouTube’a”, m.in. Gimper, Isamu, Vertez czy Ator — później określani ironicznie jako „Mafia YouTube”.
Na tle tej afery głos zabrała Bunny_Kou, która wytknęła youtuberom hipokryzję. Zwróciła uwagę, że ci sami twórcy, którzy krytykowali zbiórkę Kamila, po kilkunastu miesiącach sami zaczęli zarabiać z reflinków i donacji. Jak twierdziła, chodziło nie tyle o zasadę, co o to, kto prosi o pomoc i jaką ma pozycję w społeczności.
Hejt, który zniszczył karierę
Reakcja na jej wypowiedzi była natychmiastowa i brutalna. Wyśmiewanie, hejterskie komentarze, a nawet nagrania, w których padały pogardliwe i przemocowe słowa, doprowadziły do tego, że Bunny_Kou zniknęła z sieci.
Chociaż Gimper jeszcze tego samego dnia przeprosił za swoje zachowanie, szkoda była już nieodwracalna. Według relacji innych twórców, nagonka na Bunny_Kou przybrała formę, która wykraczała poza zwykłą internetową krytykę.
Jak stwierdził po latach Nitro, który powrócił do tej sprawy w swoim materiale, dziewczyna była atakowana nie tylko za to, co mówiła, ale również za to, kogo ośmieliła się skrytykować — osoby, które wówczas budowały swoją dominującą pozycję w polskim internecie.
Przemoc fizyczna i długotrwała trauma
Po ponad dekadzie od wydarzeń Bunny_Kou ujawnia, że skutki dramy były znacznie poważniejsze, niż mogło się wydawać. W najnowszym wpisie opublikowanym na Facebooku napisała:
„Zostałam napadnięta. Pobita w drodze do domu z pracy. Randomowy chłopak czekał na mnie pod blokiem, złapał mnie od tyłu za włosy, zaczął bić, szarpać, krzyczeć, że mnie nienawidzi i wyzywać. Zanim podniosłam się z ziemi uciekł.”
Skutki ataku były dramatyczne: podbite oczy, hospitalizacja, obdukcja, zgłoszenie na policję, a potem PTSD, depresja i 8 miesięcy leczenia farmakologicznego oraz zwolnienia lekarskiego.
Twórczyni nie pozostawia złudzeń co do powiązania tego ataku z jej aktywnością w sieci:
„Tyle ‘zapłaciłam’ za nagrywanie na YouTube.”
W dalszej części wpisu gorzko komentuje medialne doniesienia o obecnych twórcach internetowych, którzy publicznie licytują się na to, kto bierze więcej antydepresantów, podczas gdy dla niej trauma była osobista, realna i nieodwracalna.
Nierówność w traktowaniu i przemilczana historia
W środowisku internetowym sprawa Bunny_Kou była przez lata niemal zupełnie zapomniana, mimo że to jeden z pierwszych przypadków brutalnego hejtu, który realnie zniszczył karierę obiecującej twórczyni. Dziś wiele osób z tamtego okresu buduje swoje medialne imperia, prowadzi podcasty, występuje w telewizji czy bierze udział w galach typu Fame MMA.
Pojawiają się pytania, czy reakcja społeczności była adekwatna, czy też – jak w wielu przypadkach kobiet w sieci – była to celowa deplatformizacja pod płaszczykiem „krytyki”.
Z perspektywy czasu wielu komentatorów podkreśla, że Bunny_Kou mogła zostać jedną z topowych influencerek w Polsce. Miała charakterystyczny styl, potrafiła argumentować swoje racje i nie bała się konfrontacji – cechy, które dziś są cenione i monetyzowane.
Przestroga dla obecnych twórców
Historia Bunny_Kou powraca w momencie, gdy coraz więcej mówi się o zdrowiu psychicznym influencerów, granicach krytyki i odpowiedzialności widzów oraz twórców za słowa. Jest także ważnym przypomnieniem, że internetowy hejt może mieć dramatyczne konsekwencje w świecie offline.
Czy twórcy, którzy wówczas uczestniczyli w tej nagonce, publicznie odniosą się do nowych informacji? Czy platformy społecznościowe wyciągną wnioski z tej historii?
Jedno jest pewne: historia Bunny_Kou to jeden z najmocniejszych i najtragiczniejszych przykładów tego, jak wczesna kultura YouTube mogła niszczyć ludzi — i jak niewiele się mówi o ofiarach, które zniknęły z internetu, ale nie zmagają się z tym w samotności do dziś.