Po śmierci Tomasza Komendy w lutym 2024 roku, jego była partnerka i matka jego syna Filipa znalazła się w dramatycznej sytuacji życiowej i finansowej. W rozmowie z mediami mówi wprost: „Nie mam na życie”, apelując o wsparcie i zrozumienie. Sprawa ta pokazuje, jak krucha może być rzeczywistość rodzin, które zostają same po medialnej tragedii.
Komenda – historia, która poruszyła Polskę
Tomasz Komenda, mężczyzna niesłusznie skazany za gwałt i zabójstwo 15-letniej dziewczyny, spędził 18 lat w więzieniu. Wyszedł na wolność w marcu 2018 roku, a miesiąc później Sąd Najwyższy uniewinnił go ostatecznie. W 2021 roku otrzymał niemal 13 milionów złotych odszkodowania za bezprawne pozbawienie wolności. Po wyjściu na wolność związał się z Anną Walter, z którą ma syna Filipa.
Jednak w lutym 2024 roku cała Polska po raz kolejny została poruszona informacją o śmierci Komendy. Zmarł 21 lutego 2024 roku, w wieku 46 lat, po ciężkiej walce z chorobą nowotworową.
Po śmierci Komendy – bez pieniędzy i bez wsparcia
Śmierć Tomasza Komendy nie tylko była ciosem emocjonalnym dla jego rodziny, ale też wywołała poważne problemy finansowe. Jego była partnerka ujawnia, że znalazła się na granicy przetrwania. W rozmowie z „Faktem” mówi jasno: „Sytuacja jest tragiczna”.
– Można powiedzieć, że jestem uwięziona w domu, bo Filip dosyć dużo choruje. Od stycznia był może tylko miesiąc w przedszkolu – relacjonuje. Obecnie głównymi źródłami dochodu są dla niej wyłącznie świadczenie 800+ na dwóch synów oraz po 500 zł z funduszu alimentacyjnego. To łącznie 1800 zł miesięcznie, przy rosnących kosztach życia i opiece nad dwójką dzieci, z których jedno ma problemy zdrowotne i emocjonalne.
Problemy zdrowotne i psychiczne dzieci
Jak relacjonuje kobieta, szczególnie trudna jest sytuacja średniego syna, Janka, który nie jest biologicznym dzieckiem Tomasza Komendy, ale był z nim mocno związany emocjonalnie.
– Bardzo się do niego przywiązał. Nie rozumiał, dlaczego się rozstaliśmy, a śmierć Tomka to wszystko pogorszyła – mówi matka chłopca. Janek cierpi na ADHD i częściowe niedostosowanie społeczne, co wymaga stałej opieki, konsultacji psychiatrycznych i psychologicznych. Kobieta podkreśla, że często musi przerywać codzienne obowiązki, bo dzwonią ze szkoły, informując o napadach złości u dziecka. Zdarza się to nawet trzy razy w tygodniu.
– Cały czas muszę być pod telefonem. Chciałabym iść do pracy, wyjść do ludzi, ale po prostu nie mam jak – wyznaje.
Zbiórka i apel o wsparcie
W rozmowie z mediami była partnerka Komendy przyznaje, że leczy się na depresję i chciałaby wrócić na terapię, jednak nie ma na to środków. Sytuacja stała się na tyle trudna, że zdecydowała się założyć internetową zbiórkę na pomoc rodzinie.
– Długo się wahałam. Wiem, że pojawią się komentarze, hejt… ale ja naprawdę nie mam na życie. Nie mam siły. Tak po prostu, po ludzku, jestem w tej sytuacji uwięziona – mówi.
To poruszające wyznanie osoby, która znalazła się w skrajnej sytuacji, mimo że jeszcze kilka lat temu była częścią życia człowieka, który otrzymał wielomilionowe odszkodowanie od państwa. Nie wiadomo jednak, jak rozdzielone zostaną te środki po jego śmierci – sprawa spadkowa wciąż jest w toku przed Sądem we Wrocławiu.
Co z odszkodowaniem i spadkiem?
Z formalnego punktu widzenia, majątek Tomasza Komendy może odziedziczyć jego syn Filip – jednak decyzja ostateczna należy do sądu, który musi ustalić, kto jest prawnym spadkobiercą. Proces ten może potrwać miesiące, jeśli nie lata, co dodatkowo pogłębia niepewność matki dziecka. W czasie, gdy los kilkunastu milionów złotych pozostaje niepewny, matka dziecka Komendy pozostaje bez jakiegokolwiek wsparcia finansowego z tej puli.
Społeczna odpowiedzialność i pytania bez odpowiedzi
Historia rodziny Tomasza Komendy po jego śmierci stawia pytania o odpowiedzialność społeczną i państwową. Czy osoby, które stały się bezpośrednimi ofiarami dramatów prawnych i systemowych, nie powinny mieć zapewnionego lepszego zabezpieczenia? Czy system powinien przewidywać sytuacje, w których środki odszkodowawcze mogłyby być choćby tymczasowo zabezpieczone na rzecz dzieci ofiary?
Z jednej strony mówimy o państwie, które wypłaciło niemal 13 mln zł, by zadośćuczynić niesprawiedliwości. Z drugiej – matka dziecka tej samej osoby publicznie mówi: „Nie mam na życie”.
Perspektywa na przyszłość
Dla matki i dzieci Tomasza Komendy przyszłość pozostaje niepewna. Jej apel o pomoc pokazuje, jak cienka granica oddziela nagłośnioną medialnie sprawiedliwość od cichego, codziennego dramatu osób pozostawionych samym sobie. Sytuacja ta może skłonić opinię publiczną, a być może i instytucje, do refleksji nad tym, jak realnie wspierać tych, którzy znaleźli się w dramatycznych sytuacjach niezależnie od własnej winy.
Na razie jednak – to czas próby, samotności i publicznego wołania o pomoc.