Kryzys w Poczcie Polskiej przybiera na sile, a najnowsze działania zarządu budzą coraz większe kontrowersje. Mimo nominacji Sebastiana Mikosza na prezesa, konflikt z pracownikami zaostrza się, a związkowcy alarmują o próbach stopniowego wygaszania usługi publicznej. W obliczu masowych zwolnień i dramatycznej sytuacji finansowej spółki, informacja o pilotażu ekspresów do kawy w warszawskiej centrali, rozesłana do oddziałów w całej Polsce, wywołała oburzenie i stała się symbolem braku spójnej strategii. Dodatkowo, kuriozalne partnerstwo z chińską platformą Temu, wbrew globalnym trendom, pogłębia wrażenie chaosu i braku wizji dla przyszłości kluczowej dla Polaków instytucji.
Poczta Polska na krawędzi: Konsekwencje nominacji Sebastiana Mikosza
Sytuacja w Poczcie Polskiej, zamiast się stabilizować, pogłębia się po objęciu sterów przez prezesa Sebastiana Mikosza. Związkowcy z różnych organizacji podkreślają, że dialog z nowym zarządem zakończył się fiaskiem, a proponowane rozwiązania wcale nie wychodzą naprzeciw potrzebom pracowników ani nie ratują kondycji spółki. Wręcz przeciwnie, pojawiają się głosy o celowym dążeniu do pauperyzacji usługi publicznej, co ma docelowo doprowadzić do jej całkowitego wygaszenia. Ta taktyka, określana przez związkowców jako żywcem wyjęta z lat 90. XX wieku, polega na stopniowym obniżaniu jakości usług i warunków pracy, aby zniechęcić zarówno klientów, jak i samych pracowników.
Brak konkretnych działań restrukturyzacyjnych, które realnie poprawiłyby konkurencyjność i efektywność Poczty, skutkuje narastającą frustracją. Pracownicy, zamiast wsparcia i jasnej wizji rozwoju, mierzą się z niepewnością zatrudnienia i pogarszającymi się warunkami. To wszystko dzieje się w momencie, gdy Poczta Polska, jako narodowy operator, powinna odgrywać kluczową rolę w zapewnieniu dostępności usług pocztowych na terenie całego kraju, zwłaszcza w obliczu rosnących wyzwań rynkowych i cyfryzacji. Nieskuteczność obecnych działań może mieć dalekosiężne konsekwencje dla milionów Polaków korzystających z jej usług.
Kuriozalne partnerstwo z Temu: Chińskie platformy a polska usługa publiczna
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych posunięć Poczty Polskiej jest nawiązanie współpracy z chińską platformą e-commerce Temu. Decyzja ta budzi zdziwienie, zwłaszcza w kontekście globalnych obaw dotyczących zalewu europejskich rynków niskiej jakości towarami z Azji, dostarczanymi często za pośrednictwem subsydiowanych platform. Gdy zachodnie kraje szukają sposobów na ograniczenie tego zjawiska, Poczta Polska, będąca spółką Skarbu Państwa, aktywnie angażuje się w jego ułatwianie. Minister cyfryzacji, zaniepokojony sytuacją, również zwrócił uwagę na to partnerstwo, co świadczy o jego poważnym wymiarze.
Zarząd Poczty Polskiej broni się, twierdząc, że jego celem jest wyłącznie efektywna realizacja zamówień i nie poczuwa się do odpowiedzialności za potencjalny wzrost importu detalicznego z Temu. Jednakże, w opinii ekspertów i związkowców, takie podejście jest krótkowzroczne i wskazuje na brak długofalowej strategii rozwoju. Zamiast inwestować w innowacje i budować przewagę konkurencyjną na rodzimym rynku, Poczta Polska chwyta się „brzytwy podanej z Chin”, co może jedynie pogłębić jej problemy strukturalne i uzależnić od zewnętrznych, często niepewnych partnerów. To posunięcie jest postrzegane jako symptom desperacji tonącej spółki, wynikający z niedofinansowania usług publicznych i braku spójnej wizji ich przyszłości.
Wygaszanie usługi publicznej? Strategia „dobrowolnych” odejść i umowy cywilnoprawne
Sytuacja wewnętrzna w Poczcie Polskiej jest równie dramatyczna, jak jej zewnętrzne partnerstwa. Rozmowy ze związkowcami, dotyczące warunków pracy i planów restrukturyzacyjnych, zakończyły się fiaskiem. Zarząd przedstawił program dobrowolnych odejść, który jednak spotkał się z ostrą krytyką. Związkowcy interpretują go jako rodzaj ultimatum: jeśli pracownicy nie skorzystają z tej opcji, zostaną i tak zwolnieni, ale na znacznie mniej korzystnych warunkach. Jest to posunięcie, które budzi obawy o przymusowe redukcje zatrudnienia i brak realnej swobody wyboru dla pracowników.
Dodatkowo, pojawiają się doniesienia o próbach przekształcania stosunków pracy z umów o pracę na umowy cywilnoprawne oraz odbierania bonusów płacowych. Według związkowców, te działania są elementem szerszego mechanizmu znanego z lat 90. XX wieku, mającego na celu stopniowe wyniszczanie Poczty Polskiej. Strategia ta zakłada, że spółka będzie świadomie degradowana, aby każdego dnia stawała się „coraz gorsza”, zniechęcając w ten sposób ostatnich klientów. Gdy ci odejdą, usługę publiczną będzie można całkowicie wygasić. Podobne praktyki doprowadziły w przeszłości do poważnych problemów na polskiej kolei, której odbudowa trwa ćwierć wieku, co powinno być ostrzeżeniem dla obecnego kierownictwa Poczty Polskiej.
Ekspresy do kawy w centrali: Komunikacyjny absurd w obliczu masowych zwolnień
W obliczu pogłębiającego się kryzysu, partnerstwo z Temu nie jest jedyną wpadką wizerunkową kierownictwa Poczty Polskiej. O kolejnej, wręcz absurdalnej, doniosła posłanka Paulina Matysiak. Okazało się, że administracja centralnej siedziby Poczty Polskiej przy ul. Rodziny Hiszpańskich 8 w Warszawie postanowiła poinformować pracowników w całym kraju o… pilotażu ekspresów do kawy. Informacja ta, wysłana do wszystkich oddziałów, w czasie gdy masowo zwalniani są kolejni pracownicy, a wiele placówek przekształcanych jest w filie, wywołała falę oburzenia i niedowierzania.
Posłanka Matysiak skomentowała tę sytuację, podkreślając, że „centrala kupuje ekspresy, a w terenie robić nie ma komu”. Jest to jaskrawy przykład fatalnej komunikacji wewnętrznej i całkowitego oderwania zarządu od realiów, z jakimi mierzą się pracownicy na pierwszej linii. W momencie, gdy tysiące osób obawia się o swoją przyszłość, a jakość usług spada, chwalenie się programem pilotażowym wdrażania ekspresów do kawy, zamiast ich faktycznym zakupem, jest postrzegane jako prowokacja. Poczta Polska zapewniła co prawda, że jeśli pilotaż w warszawskiej centrali przebiegnie pomyślnie, możliwe są wdrożenia w kolejnych lokalizacjach, ale w obecnej sytuacji brzmi to jak ironia i pogłębia poczucie braku szacunku dla ciężko pracujących listonoszy i pracowników placówek terenowych.