45-letnia prezeska firmy z województwa zachodniopomorskiego oraz jej 55-letni mąż zostali aresztowani po tym, jak ujawniono skalę ich wieloletniego oszustwa wobec Elektrowni Bełchatów. Zamiast specjalistycznego preparatu do odsiarczania spalin, przez lata dostarczali zwykłą wodę z kranu. Straty elektrowni sięgnęły 21 milionów złotych, a Skarb Państwa poniósł dodatkową szkodę w wysokości 8 milionów złotych w wyniku oszustw podatkowych.
Fałszywe dostawy, prawdziwe miliony
Śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Regionalną w Łodzi przy współudziale Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) ujawniło mechanizm działania zorganizowanej grupy przestępczej, której liderami było wspomniane małżeństwo. Ich firma zarejestrowana w województwie zachodniopomorskim przez lata dostarczała Elektrowni Bełchatów produkt mający być innowacyjnym środkiem do procesu odsiarczania spalin.
W rzeczywistości do elektrowni trafiała zwykła woda z kranu, bez jakichkolwiek właściwości chemicznych wymaganych do procesu technologicznego. Mimo to faktury były wystawiane na znaczące kwoty, a raporty z badań – fałszowane, co potwierdzili śledczy.
Sieć podstawionych firm i fikcyjne dokumenty
Według ustaleń prokuratury, przestępcy stworzyli rozbudowaną sieć firm, formalnie zarejestrowanych na podstawione osoby. Za ich pośrednictwem wystawiano fałszywe faktury, które nie odzwierciedlały rzeczywistej sprzedaży towarów lub usług. Pozwalało to nie tylko zawyżać koszty działalności, ale także zmniejszać należne podatki, co doprowadziło do strat Skarbu Państwa w wysokości 8 mln złotych.
W proceder zaangażowane były co najmniej osiem osób, w tym jedna z pracownic Elektrowni Bełchatów, która miała przyjąć 20 tysięcy złotych łapówki od głównych podejrzanych.
Ucieczka do Hiszpanii i aresztowanie
Po wybuchu afery, para próbowała unikać organów ścigania. Wydano za nimi Europejski Nakaz Aresztowania (ENA), a ostatecznie zostali zatrzymani na terenie Hiszpanii. Po ekstradycji trafili do Polski, gdzie na wniosek prokuratury sąd tymczasowo aresztował ich na trzy miesiące.
Prokurator Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Łodzi, poinformował media, że para ukrywała się od miesięcy i istniało uzasadnione ryzyko mataczenia, co uzasadniało zastosowanie tymczasowego aresztu.
Technologia, której nigdy nie było
Oficjalnie oferowany produkt miał ograniczać osadzanie się twardych osadów w instalacjach odsiarczania spalin – kluczowego elementu nowoczesnej energetyki. To istotne z punktu widzenia środowiskowego, bo odsiarczanie chroni atmosferę przed emisją szkodliwych związków siarki.
Jak się jednak okazało, działania firmy nie miały nic wspólnego z rzeczywistą technologią. Badania na skuteczność preparatu były sfingowane, a dostarczany „produkt” nie zawierał żadnych komponentów chemicznych – była to po prostu woda wodociągowa.
Możliwe kolejne zatrzymania
Śledztwo jest w toku. Organy ścigania nie wykluczają, że w proceder mogło być zamieszanych więcej osób, zarówno po stronie dostawcy, jak i odbiorcy. Trwa analiza dokumentacji księgowej i komunikacji elektronicznej między firmami. Pojawiają się również pytania o możliwe zaniedbania po stronie zarządu elektrowni – jak to możliwe, że przez tak długi czas nie zauważono braku skuteczności rzekomego preparatu?
Według prokuratury, zarzuty mogą zostać rozszerzone, a na liście podejrzanych mogą pojawić się nowe nazwiska.
Grozi im nawet 25 lat więzienia
Za czyny zarzucane głównym podejrzanym – m.in. kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, oszustwa gospodarcze, łapownictwo i fałszowanie dokumentacji – grozi do 25 lat pozbawienia wolności. Obecnie trwają przesłuchania świadków oraz analiza zarekwirowanego materiału dowodowego.
Warto podkreślić, że straty poniesione przez Elektrownię Bełchatów są nie tylko finansowe. Mogły też wpłynąć na efektywność technologii ochrony środowiska oraz wiarygodność systemów zabezpieczeń wewnętrznych tej jednej z największych elektrowni w Polsce.