Oficjalna wizyta przyćmiona przez błoto
Środowa wizyta Karola Nawrockiego na Łotwie, choć oficjalnie poświęcona kluczowym tematom bezpieczeństwa i współpracy w ramach NATO, została niespodziewanie zdominowana przez skandal, który wybuchł tuż po jego wylądowaniu w Rydze. Prezydent spotkał się tam z głową państwa łotewskiego oraz premierem, a także odwiedził polskich żołnierzy w bazie Adażi. Jednak to nie te dyplomatyczne działania wywołały burzę w sieci.
Prawdziwe oburzenie wzbudził samochód, którym polski przedstawiciel miał zostać przetransportowany z lotniska. Ciemne BMW, które podjechało pod pas startowy, było całe ubrudzone błotem. Fotografia z miejsca zdarzenia momentalnie stała się hitem w mediach społecznościowych, wywołując falę krytyki.
„To nie jest przypadek i błąd”
Zdjęcie ukazuje luksusową limuzynę, której boki są usiane kroplami błota, nadkola oblepione, a felgi najwyraźniej dawno nie widziały myjki. Stan pojazdu przeznaczonego do obsługi wysokiej rangi urzędnika państwowego spotkał się z natychmiastową i ostrą reakcją komentatorów, którzy uznali to za brak szacunku.
Krytycy sugerują, że wysłanie brudnego samochodu do odbioru Prezydenta Nawrockiego, za co odpowiedzialna była polska Ambasada na Łotwie, nie mogło być przypadkowe. Jednym z nich jest Max Hubner, który na platformie X napisał wprost: „To nie jest przypadek i błąd. Na tym szczeblu nie ma żadnych przypadków i błędów”. Część opinii publicznej zinterpretowała ten incydent jako celowe działanie mające na celu deprecjonowanie polskiego przedstawiciela.
Pogoda czy dyplomatyczna wpadka?
Wizyta na Łotwie miała kluczowe znaczenie, koncentrując się na wzmacnianiu wschodniej flanki Sojuszu Północnoatlantyckiego i dalszej pomocy militarnej dla Ukrainy. W programie znalazły się rozmowy o obecności wojsk sojuszniczych i spotkania z Polonią. Mimo to, w centrum uwagi znalazła się brudna karoseria BMW.
Jednakże, pojawiają się głosy, które tonują emocje, wskazując na bardzo prozaiczne wytłumaczenie tej sytuacji: pogodę. Na fotografiach z łotewskiego lotniska widać wyraźnie mokry pas startowy i odbicia świateł w kałużach. Można założyć, że w dniu przylotu panował deszcz lub mżawka.
W takich warunkach, typowych dla jesienno-zimowej aury, pojazdy bardzo szybko łapią błoto, wodę i osady z drogi. Nawet idealnie czysty samochód, po krótkiej podróży przez miasto, mógłby wyglądać na zabrudzony. Czy zatem mamy do czynienia z celową, dyplomatyczną wpadką, czy tylko ze standardowym efektem błota i brei, których nie da się uniknąć w trudnych warunkach drogowych?