Wakacje all inclusive w Turcji, Grecji czy Egipcie od lat były dla Polaków synonimem udanego urlopu. Gwarancja słońca, ciepłe morze i komfortowe hotele przyciągały miliony turystów. Jednak rosnące, ekstremalne upały i coraz bardziej zatłoczone kurorty sprawiają, że Polacy coraz odważniej spoglądają w zupełnie innym kierunku. Na horyzoncie pojawia się nowy, potężny trend, który może zredefiniować nasze podróżnicze przyzwyczajenia na 2025 rok i kolejne lata. Mowa o „coolcation”, czyli wakacjach w chłodniejszym klimacie, które stają się odpowiedzią na zmęczenie skwarem i poszukiwanie autentycznego wypoczynku blisko natury.
Jeszcze do niedawna Skandynawia, Szkocja czy Islandia kojarzyły się z krótkimi, drogimi wypadami, a nie głównym celem letniego urlopu. Dziś, dzięki zmianom klimatycznym i ewolucji rynku turystycznego, te kierunki zyskują na popularności w bezprecedensowym tempie. Eksperci potwierdzają, że to nie chwilowa moda, a trwała zmiana w preferencjach podróżnych, którzy zamiast leżeć na plaży w 40-stopniowym upale, wolą aktywnie zwiedzać majestatyczne fiordy, zielone wzgórza i tętniące życiem, ale nieprzegrzane miasta północy.
Upały i tłumy zniechęcają do południa. To dlatego Polacy szukają alternatyw
Południe Europy, choć wciąż popularne, zaczyna tracić swój blask w oczach wielu turystów. Powodem są przede wszystkim ekstremalne fale upałów, które w ostatnich latach regularnie nawiedzają basen Morza Śródziemnego. Temperatury przekraczające 40 stopni Celsjusza nie tylko uniemożliwiają komfortowy wypoczynek i zwiedzanie, ale stają się realnym zagrożeniem dla zdrowia, prowadząc do przegrzania i udarów. Do tego dochodzi rosnące ryzyko gwałtownych pożarów, które potrafią zniszczyć całe regiony turystyczne.
Drugim istotnym czynnikiem jest problem overtourismu, czyli nadmiernej turystyki. Mieszkańcy popularnych miast, takich jak Barcelona, Lizbona, Neapol czy wysp jak Majorka, coraz głośniej protestują przeciwko niekontrolowanemu napływowi gości. Prowadzi to do wzrostu cen nieruchomości, wypierania lokalnej społeczności i paraliżu infrastruktury. Dla turysty oznacza to stanie w gigantycznych kolejkach, wyższe ceny i poczucie bycia niechcianym gościem. W efekcie pożądanym luksusem przestaje być hotel z basenem, a staje się cisza, przestrzeń i bliskość niezmienionej przez człowieka przyrody.
Coolcation, czyli nowy hit wakacyjny. Na czym polega i dokąd warto jechać?
W odpowiedzi na te problemy narodził się trend „coolcation”, którego nazwa powstała z połączenia angielskich słów „cool” (chłodny) i „vacation” (wakacje). To świadomy wybór kierunków o łagodniejszym, umiarkowanym klimacie, które oferują wytchnienie od upałów i zupełnie inne doznania. Zamiast walki o leżak przy basenie, „coolcation” proponuje aktywny wypoczynek, kontakt z naturą i odkrywanie mniej oczywistych miejsc.
Gdzie zatem szukać „chłodnych wakacji”? Na czele listy znajdują się kraje skandynawskie, które przeżywają prawdziwy renesans popularności:
- Szwecja: Przyciąga rozległymi lasami, tysiącami jezior i archipelagiem sztokholmskim. To idealne miejsce na spokojny wypoczynek, a wysoki poziom znajomości angielskiego ułatwia komunikację.
- Norwegia: Słynie z majestatycznych fiordów, górskich szlaków i malowniczych dróg, które zachęcają do podróży samochodem lub kamperem.
- Dania: Oferuje urokliwe miasteczka, piękne wybrzeże i kulturę „hygge”, czyli sztukę cieszenia się chwilą.
- Islandia: Kraj lodu i ognia, z wulkanami, gejzerami i lodowcami, zapewnia niezapomniane widoki i przeżycia.
Poza Skandynawią, rosnącym zainteresowaniem cieszą się także Szkocja ze swoimi zamkami i surowymi krajobrazami, Finlandia (zwłaszcza Laponia), a nawet Łotwa, która kusi pięknymi plażami nad Bałtykiem i niższymi cenami.
Liczby nie kłamią. Eksperci potwierdzają rosnącą popularność północy
Zmiana preferencji Polaków to nie tylko obserwacje, ale twarde dane. Jak zauważa Jarosław Grabczak, Head of Commercial Product w internetowym biurze podróży eSky.pl, rynek dynamicznie ewoluuje. „Widzimy systematyczny wzrost zainteresowania Maltą i Cyprem, które jeszcze kilka lat temu były poza podium. (…) Świadczy to o rynku, który dojrzewa do podróżowania w nowoczesnej formie, oraz o podróżnych ceniących elastyczność” – komentuje ekspert. Ta elastyczność pozwala właśnie na odkrywanie nowych, chłodniejszych kierunków.
Dane portalu eSky.pl są jednoznaczne: w miesiącach letnich 2025 roku od 25 do 30 procent rezerwacji lotniczych dotyczy chłodniejszych rejonów Europy. To ogromny wzrost w porównaniu do poprzednich lat. Trend potwierdzają również badania globalne. Ankieta sieci luksusowych biur podróży Virtuoso wykazała, że aż 82 procent zamożnych klientów w 2024 roku brało pod uwagę wyjazd do miejsc o łagodniejszym klimacie.
Misty Belles, rzeczniczka Virtuoso, poinformowała w rozmowie z agencją Bloomberg, że liczba rezerwacji do krajów skandynawskich wzrosła o 27% w porównaniu z rokiem poprzednim. Rekordzistą jest Szwecja, która zanotowała aż 47-procentowy wzrost zainteresowania. To dowód na to, że „coolcation” to globalne zjawisko, w które Polacy doskonale się wpisują.
Czy na „chłodne wakacje” stać każdego? Zaskakujące koszty wyjazdów
Powszechnie uważa się, że Skandynawia czy Islandia to kierunki zarezerwowane dla osób z bardzo zasobnym portfelem. Jednak rozwój tanich linii lotniczych i dynamiczne pakietowanie (lot + hotel) sprawiły, że „coolcation” staje się dostępny dla szerszego grona turystów. Dane z serwisu eSky.pl pokazują, że mity o horrendalnych kosztach można włożyć między bajki.
Okazuje się, że tygodniowy wyjazd w formule lot + hotel do miast takich jak Göteborg, Sztokholm czy Oslo można zaplanować w budżecie od 1400 do 1800 zł za osobę. To ceny porównywalne, a czasem nawet niższe niż w przypadku popularnych kurortów na południu Europy w szczycie sezonu. Oczywiście, droższe opcje jak Islandia czy alpejskie kurorty w Szwajcarii wciąż istnieją, ale nie są już jedynym wyborem.
Ten trend dostrzegły również największe polskie biura podróży. Itaka już od pewnego czasu oferuje rejsy wycieczkowe po Skandynawii, a Polacy coraz chętniej wybierają się nawet zimą do wioski św. Mikołaja w Rovaniemi, w fińskiej Laponii. To znak, że rynek dostosowuje się do nowych potrzeb klientów, którzy szukają czegoś więcej niż tylko słońca i plaży.
Polska może skorzystać na nowym trendzie. Czy staniemy się celem „coolcationersów”?
Odwrót od przegrzanych i zatłoczonych miejscówek w stronę destynacji, gdzie najważniejsze są natura, spokój i swoboda, staje się ogromną szansą dla Polski. Nasz kraj, z umiarkowanym klimatem, zielonymi terenami, jeziorami i dostępem do Bałtyku, idealnie wpisuje się w założenia „coolcation”. Już teraz uroki Polski doceniają turyści z Niemiec, Czech i Słowacji, dla których nasze nadbałtyckie plaże i mazurskie jeziora są coraz bardziej atrakcyjną alternatywą.
Niewykluczone, że w najbliższych latach, wraz z nasilaniem się upałów na południu, Polska stanie się jednym z głównych beneficjentów tego trendu w Europie Środkowej. Rosnące zainteresowanie spokojniejszymi, mniej uczęszczanymi miejscami może otworzyć zupełnie nowe możliwości dla krajowej turystyki, przyciągając gości szukających wytchnienia od globalnego ocieplenia. Być może już wkrótce to polskie wybrzeże i pojezierza staną się nowym, modnym kierunkiem dla „coolcationersów” z całej Europy.