Ostatnia zmiana czasu? UE ma nową propozycję, ale czeka nas maraton negocjacyjny
W nocy z 28 na 29 marca 2026 roku czeka nas kolejna, być może jedna z ostatnich, zmiana czasu. O godzinie 2:00 przestawimy zegarki na 3:00, przechodząc na czas letni. Choć perspektywa dłuższego światła po pracy jest kusząca, wielu Polaków z niecierpliwością czeka na definitywny koniec tego rytuału. I mają na to realne szanse – Komisja Europejska zapowiedziała nową, pilną propozycję zniesienia sezonowej zmiany czasu.
Dlaczego pilną? Obecne unijne rozporządzenie, które reguluje terminy przestawiania zegarków, obowiązuje tylko do końca 2026 roku. Oznacza to, że Unia musi podjąć decyzję: albo przedłużyć obecne przepisy, albo wprowadzić stały czas. To wyścig z czasem, który może zaważyć na komforcie życia milionów Europejczyków.
W 2018 roku w największych w historii konsultacjach publicznych UE wzięło udział 4,6 miliona obywateli. Wynik był jednoznaczny: 84 procent respondentów opowiedziało się za zniesieniem zmian. W Polsce poparcie było jeszcze wyższe, przekraczając 78 procent. Mimo tak wyraźnego głosu, proces utknął w martwym punkcie.
Trzy ostatnie daty w kalendarzu. Kiedy musisz pamiętać o przestawieniu zegarka?
Zgodnie z Rozporządzeniem Prezesa Rady Ministrów z 4 marca 2022 roku, harmonogram zmian czasu w Polsce jest jasno określony i musimy się do niego stosować, dopóki Unia nie podejmie ostatecznej decyzji. Najbliższe trzy zmiany, które są niemal pewne, to:
- 26 października 2025: Przejście na czas zimowy (cofamy z 3:00 na 2:00). Zyskujemy godzinę snu, ale tracimy światło popołudniami.
- 29 marca 2026: Przejście na czas letni (przestawiamy z 2:00 na 3:00). Tracimy godzinę snu.
- 25 października 2026: Ostatnia data w obecnym rozporządzeniu. Przejście na czas zimowy.
Choć większość nowoczesnych urządzeń, jak smartfony i komputery, zaktualizuje się automatycznie, właściciele zegarków mechanicznych i kierowcy muszą o tych datach pamiętać. Eksperci ostrzegają, że brak synchronizacji nawet przez jeden kraj członkowski spowodowałby chaos w transporcie międzynarodowym, lotnictwie i systemach informatycznych, dlatego polski projekt ustawy o całorocznym czasie letnim (złożony przez PSL w kwietniu 2025) nie może wejść w życie jednostronnie.
Impasy geograficzne: Dlaczego Północ kłóci się z Południem?
Blokada zniesienia zmian czasu nie wynika z braku chęci, lecz z braku zgody, na którym czasie Europa ma pozostać. Jak przyznała rzeczniczka KE, Anna-Kaisa Itkonen, w marcu 2025 roku: projekt utknął na etapie negocjacji między państwami członkowskimi. Różnice są fundamentalne i geograficzne.
Kraje południowe (np. Hiszpania, Włochy) preferują czas zimowy (UTC+1). Argumentują, że czas letni sprawia, iż słońce zachodzi bardzo późno, co w upalne dni prowadzi do większego zużycia klimatyzacji wieczorem. Ich gospodarka turystyczna woli, by goście wracali do restauracji i hoteli wcześniej.
Kraje północne i środkowe (w tym Polska) chcą pozostać przy czasie letnim (UTC+2). Dla nas dłuższe popołudnia latem oznaczają więcej czasu na aktywność na świeżym powietrzu. Nawet jeśli zimą jest ciemno, późniejszy wschód słońca nie robi tak dużej różnicy, jak późniejszy zachód latem.
Polska, podczas swojej prezydencji w Radzie UE w pierwszej połowie 2025 roku, podjęła próbę przełamania tego impasu. Minister Krzysztof Paszyk prowadził rozmowy z unijnym komisarzem ds. transportu Apostolosem Dzidzikostasem. Choć obaj zgodzili się na konieczność rezygnacji ze zmian, brakowało oceny skutków, którą KE zobowiązała się wreszcie przeprowadzić w czerwcu 2025 roku. To daje nadzieję na ruch w 2026 roku.
Praktyczne konsekwencje: Ciemne poranki czy krótsze wieczory?
Decyzja o stałym czasie ma ogromne znaczenie dla życia codziennego Polaków. Badania CBOS wskazują, że 74 procent Polaków preferuje pozostanie przy czasie letnim (UTC+2), co jest zgodne z projektem ustawy złożonym przez PSL. Ale co to oznacza w praktyce?
Gdyby wybrano stały czas letni, zimowe poranki byłyby ekstremalnie ciemne. W grudniu w Szczecinie słońce wschodziłoby dopiero około 8:45 rano. Dzieci idące do szkoły na 7:30 poruszałyby się w całkowitych ciemnościach przez całą zimę. Z drugiej strony, zachody słońca byłyby później, dając więcej światła po pracy.
Gdyby Unia (lub blok Europy Środkowej, w tym Niemcy) wybrała stały czas zimowy (UTC+1), latem słońce wschodziłoby bardzo wcześnie, już około 3:30-4:00 rano, marnując światło, gdy większość ludzi śpi. Latem zachód słońca przypadałby już około 20:00-20:30, skracając wieczorne aktywności. Chronobiolodzy argumentują, że czas zimowy jest bliższy naturalnemu rytmowi słonecznemu i zdrowszy biologicznie, ale jest mniej popularny społecznie.
Koniec z marcowym zmęczeniem. Jakie są realne korzyści dla zdrowia?
Pierwotnym argumentem za zmianą czasu była oszczędność energii. Dziś, przy nowoczesnym oświetleniu LED i całodobowej gospodarce, ten efekt jest marginalny. Natomiast negatywne skutki zdrowotne są udokumentowane. National Sleep Foundation wskazuje, że marcowa zmiana czasu wiąże się ze wzrostem ryzyka zawałów serca o 24 procent w pierwszy poniedziałek po przestawieniu zegarków.
Zniesienie zmian czasu to ulga dla osób wrażliwych na rytm dobowy i chroniczne zmęczenie. Brak konieczności adaptacji organizmu dwa razy w roku, która u wielu trwa nawet 2-3 tygodnie, przełoży się na poprawę koncentracji i wzmocnienie układu odpornościowego. Dla rodziców małych dzieci oznacza to prostsze utrzymanie stałego rytmu dnia bez konieczności walki z zasypianiem przy pełnym świetle.
Realistycznie patrząc, jeśli do połowy 2026 roku państwa członkowskie nie osiągną porozumienia, Komisja Europejska będzie zmuszona przedłużyć obecne przepisy o kolejne 3-5 lat. Oznacza to, że pomimo nadziei i zapowiedzi, zmiany czasu możemy doświadczać nawet do 2029 lub 2030 roku. Warto jednak śledzić decyzje KE, bo nowa propozycja legislacyjna może nadejść w każdej chwili.
Obserwuj nas w Google News

