Zwykła kontrola drogowa przerodziła się w poważną sprawę kryminalną. Kierowca autobusu liniowego, zatrzymany za przekroczenie prędkości, zamiast przyjąć mandat, próbował „załatwić sprawę” za pomocą gotówki. Efekt? Zamiast 400 złotych grzywny, grozi mu teraz do 8 lat więzienia, a jego pasażerowie musieli szukać alternatywnego transportu. To zdarzenie z ostatniego wtorku pod Grudziądzem pokazuje, jak kosztowna może być próba korumpowania funkcjonariuszy publicznych.
Brawura za kółkiem: 76 km/h w obszarze zabudowanym
W ubiegły wtorek, około godziny 19:57, funkcjonariusze Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Wąbrzeźnie patrolowali miejscowość Blizne, położoną w malowniczych okolicach Grudziądza. Ich uwagę przykuł autobus liniowy relacji Warszawa-Grudziądz, który z wyraźnym nadmiarem prędkości mknął przez obszar zabudowany. Policyjny radar nie pozostawił złudzeń: 54-letni kierowca z Pułtuska, zamiast dozwolonych 50 km/h, jechał aż 76 km/h. To przekroczenie o 26 km/h, choć na pierwszy rzut oka nie wydaje się drastyczne, w obszarze zabudowanym stanowi realne zagrożenie dla pieszych i innych uczestników ruchu.
Interwencja była rutynowa. Policjanci zatrzymali pojazd, a po sprawdzeniu danych kierowcy i pomiarze prędkości, zgodnie z taryfikatorem, nałożyli na niego mandat w wysokości 400 złotych oraz przypisali 7 punktów karnych. W tym momencie historia mogłaby się zakończyć, a kierowca kontynuować podróż, bogatszy o nowe doświadczenia i uboższy o kilkaset złotych. Jednak mężczyzna, zdając sobie sprawę z rosnącej liczby punktów karnych na swoim koncie, wyraził obawę o utratę prawa jazdy, co w jego ocenie miało bezpośrednio przełożyć się na utratę pracy. Ta wizja, jak się okazało, pchnęła go do decyzji, która całkowicie zmieniła bieg wydarzeń.
Od mandatu do zarzutów: 200 zł, które kosztowało wolność
Chwilę po otrzymaniu mandatu i punktów karnych, w momencie, gdy policjanci kończyli czynności, 54-latek podjął decyzję, która zaważyła na jego przyszłości. Niespodziewanie, przez okno radiowozu, rzucił banknot o nominale 200 złotych, dodając zdanie, które szybko stało się dowodem w sprawie: „Weźcie na obiad i odpuśćcie sprawę”. To działanie, choć być może miało być desperacką próbą uniknięcia konsekwencji, w oczach prawa jest niczym innym, jak próbą wręczenia korzyści majątkowej funkcjonariuszom publicznym.
Reakcja policjantów była natychmiastowa i stanowcza. Zgodnie z procedurami, 54-latek został zatrzymany na miejscu. Zamiast kontynuować kurs do Grudziądza, trafił do Policyjnego Pomieszczenia dla Osób Zatrzymanych. Pod nadzorem prokuratora, usłyszał zarzut z artykułu 229 Kodeksu Karnego, który dotyczy właśnie wręczania korzyści majątkowej. Ten czyn jest znacznie poważniejszy niż samo przekroczenie prędkości – grozi za niego kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do nawet 8 lat. To drastyczna różnica w porównaniu z mandatem w wysokości 400 złotych, który mógł zapłacić bez dalszych konsekwencji.
Pasażerowie na lodzie, kierowca przed sądem. Ile kosztuje desperacja?
Incydent miał również bezpośrednie, negatywne konsekwencje dla pasażerów autobusu. Pojazd został zabezpieczony na bazie PKS w Wąbrzeźnie, co uniemożliwiło kontynuowanie podróży. Dla osób, które planowały dotrzeć do Grudziądza, oznaczało to nieoczekiwane opóźnienie i konieczność znalezienia alternatywnego transportu. Ostatecznie, pasażerowie musieli skorzystać z taksówki, aby dotrzeć do celu, co z pewnością wiązało się z dodatkowymi kosztami i frustracją.
Kierowca, po wpłaceniu poręczenia majątkowego w wysokości 3000 złotych, został zwolniony z aresztu. Kwota ta, dziesięciokrotnie wyższa niż rzekoma „łapówka”, świadczy o powadze zarzutów. Mężczyzna będzie teraz oczekiwał na rozprawę sądową. Jego desperacka próba uniknięcia utraty prawa jazdy i pracy, kosztowała go znacznie więcej niż początkowy mandat – utratę wolności, poważne zarzuty karne, a także, w perspektywie, realne ryzyko długoletniej odsiadki. Ta historia to przestroga dla każdego, kto rozważa próbę korumpowania funkcjonariuszy publicznych. W Polsce, takie działania są traktowane z najwyższą surowością, a konsekwencje prawne są zazwyczaj niewspółmiernie większe niż początkowe przewinienie.
