Od 25 lutego 2025 roku obowiązuje wzmożony monitoring na polskich drogach i skrzyżowaniach, który może znacząco uszczuplić portfele niecierpliwych kierowców. 28 nowych punktów kontrolnych zostało uruchomionych w strategicznych lokalizacjach, zbierając dane o wykroczeniach drogowych. Za naruszenie przepisów w tych miejscach grozi dotkliwa kara finansowa sięgająca 2000 złotych oraz obciążenie konta kierowcy dodatkowymi 15 punktami karnymi.
Statystyki z początku roku są alarmujące – ponad 1,15 miliona wykroczeń zostało zarejestrowanych przez kombinację systemów monitorujących, w tym fotoradary, odcinkowe pomiary prędkości oraz kamery systemu RedLight. Ten imponujący, choć niepokojący wynik, ma szansę zostać znacząco przekroczony w bieżącym roku dzięki zaplanowanej rozbudowie infrastruktury kontrolnej.
W planach GITD jest montaż imponującej liczby 128 nowych urządzeń monitorujących. Wśród nich znajdzie się 43 systemy odcinkowego pomiaru prędkości, 70 standardowych fotoradarów, 10 specjalistycznych systemów rejestrujących wjazd na czerwonym świetle na skrzyżowaniach oraz 5 rejestratorów przeznaczonych do monitorowania przejazdów kolejowo-drogowych. Ta kompleksowa sieć nadzoru ma na celu znaczące zwiększenie bezpieczeństwa na polskich drogach poprzez dyscyplinowanie kierowców, którzy lekceważąco podchodzą do przepisów ruchu drogowego.
System RedLight to specjalistyczne kamery, które rejestrują przejazdy na czerwonym świetle na skrzyżowaniach. Wjazd na takie skrzyżowanie przy czerwonym świetle skutkuje mandatem w wysokości 500 złotych oraz 15 punktami karnymi. Po włączeniu nowych lokalizacji, łączna liczba skrzyżowań monitorowanych przez system RedLight wzrosła do 49. W ubiegłym roku kamery te zarejestrowały ponad 60,5 tysiąca przejazdów na czerwonym świetle.
Eksperci w dziedzinie bezpieczeństwa ruchu drogowego podkreślają, że głównym celem instalacji systemów monitorujących nie jest generowanie wpływów z mandatów, lecz zwiększenie bezpieczeństwa na drogach. Statystyki pokazują, że miejsca objęte monitoringiem charakteryzują się znaczącym spadkiem liczby wypadków i kolizji.
Psycholodzy transportu zwracają uwagę na zjawisko niecierpliwości za kierownicą, które często prowadzi do ryzykownych zachowań na drodze. Presja czasu, stres związany z codziennymi obowiązkami oraz subiektywne poczucie, że „to tylko kilka sekund” przyczyniają się do podejmowania decyzji, które mogą mieć poważne konsekwencje zarówno finansowe, jak i zdrowotne.
Warto również zwrócić uwagę na aspekt techniczny funkcjonowania systemów RedLight. Kamery te działają w sposób ciągły, rejestrując sekwencję zdjęć, które dokumentują naruszenie przepisów. Pierwsze zdjęcie wykonywane jest w momencie, gdy pojazd zbliża się do linii zatrzymania przy czerwonym świetle, drugie – gdy ją przekracza, a trzecie – gdy wjeżdża na środek skrzyżowania. Taka dokumentacja stanowi niepodważalny dowód wykroczenia i jest podstawą do wystawienia mandatu.
Kontrowersje budzi fakt, że w przeciwieństwie do fotoradarów, przed kamerami systemu RedLight nie ma żadnych znaków ostrzegawczych. Zwolennicy takiego rozwiązania argumentują, że przestrzeganie sygnalizacji świetlnej jest podstawowym obowiązkiem każdego kierowcy i nie wymaga dodatkowych przypomnień. Przeciwnicy natomiast zwracają uwagę, że brak oznakowania może być interpretowany jako „zastawianie pułapek” na kierowców, co budzi wątpliwości etyczne.
Niezależnie od przyjętej perspektywy, faktem jest, że liczba kamer monitorujących przestrzeganie przepisów ruchu drogowego w Polsce systematycznie rośnie. Planowana instalacja 128 nowych urządzeń kontrolnych w 2025 roku z pewnością przyczyni się do jeszcze większej dyscypliny na drogach, ale też może wywołać dyskusje o granicach ingerencji technologii w codzienne funkcjonowanie kierowców.
Dla świadomych uczestników ruchu drogowego najważniejszą konkluzją pozostaje prosta zasada – przestrzeganie przepisów nie tylko chroni przed mandatami i punktami karnymi, ale przede wszystkim zapewnia bezpieczeństwo wszystkim użytkownikom dróg. Inwestycja kilku sekund cierpliwości przed czerwonym światłem czy opuszczającą się zaporą to niewielka cena za uniknięcie potencjalnie tragicznych konsekwencji, nie wspominając o finansowym aspekcie w postaci wysokiego mandatu.