Polska staje w obliczu znaczącej zmiany, która może uderzyć w portfele milionów Polaków. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego konsekwentnie kontynuuje prace nad rozszerzeniem tak zwanej opłaty reprograficznej, potocznie znanej jako „podatek od smartfona”. Nowe przepisy mają objąć szeroki wachlarz nowoczesnej elektroniki, w tym smartfony, laptopy, tablety oraz telewizory z funkcją nagrywania, doliczając do ich ceny dodatkowy 1 procent. Decyzja ta budzi ogromne kontrowersje w branży cyfrowej i wśród konsumentów, a także stawia pytania o spójność z unijnym prawem, szczególnie w obliczu oczekiwanego orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Sektor elektroniczny alarmuje, że to ukryty podatek, który ostatecznie pokryją klienci, a który może wejść w życie już w 2026 roku.
Czym jest opłata reprograficzna i dlaczego budzi kontrowersje?
Opłata reprograficzna to mechanizm prawny funkcjonujący w Polsce od 1994 roku, którego celem jest rekompensata dla twórców za legalne powielanie ich dzieł do użytku prywatnego. Jej historyczne podstawy sięgają czasów, gdy nagrywanie muzyki na kasety magnetofonowe czy filmów na kasety wideo było powszechne. Problem w tym, że obecne przepisy, ostatni raz aktualizowane w 2008 roku, są całkowicie anachroniczne i obejmują głównie przestarzałe urządzenia, takie jak magnetofony, magnetowidy czy faksy. Dziś, w dobie powszechnego streamingu i cyfrowej dystrybucji treści, ministerstwo chce dostosować te regulacje do realiów XXI wieku.
Włączenie do listy urządzeń objętych 1-procentową opłatą nowoczesnego sprzętu, takiego jak smartfony, tablety czy komputery, stało się zarzewiem ostrego konfliktu. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MKiDN) argumentuje, że samo korzystanie z usług streamingowych nie wyklucza możliwości kopiowania utworów w celu prywatnego użytku przy pomocy tych samych urządzeń. Środowiska twórcze, w tym Polska Izba Książki, podkreślają, że prawo do rekompensaty nie powinno zależeć od konkretnego sposobu konsumpcji treści, lecz od samego faktu korzystania z cudzych utworów w ramach użytku prywatnego.
Ile zapłacimy więcej za smartfony i laptopy? Konkretne kwoty i beneficjenci
Rozszerzenie opłaty reprograficznej, według szacunków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, może przynieść polskim artystom dodatkowe 150–200 milionów złotych rocznie. To znaczący wzrost, biorąc pod uwagę, że obecne wpływy z tego tytułu wynoszą około 35,8 miliona złotych. Resort podkreśla, że Polska od lat ma jedne z najniższych wpływów z opłat reprograficznych w całej Unii Europejskiej, co ma być argumentem za nowelizacją.
Stawka, która ma objąć nowe kategorie urządzeń, ma wynieść 1 procent od ceny netto sprzętu. Dotyczy to smartfonów z pamięcią powyżej 32 GB, tabletów, komputerów oraz telewizorów z funkcją nagrywania. Formalnie opłatę ponoszą producenci i importerzy sprzętu, co ma na celu minimalizowanie jej wpływu na konkurencyjność rynkową i bezpośrednie odczucia konsumentów. Jednakże, jak zgodnie wskazują eksperci i organizacje branżowe, w praktyce opłata ta jest niemal zawsze przerzucana na konsumentów. Odbiorcy końcowi zauważą ją w postaci wyższej ceny zakupu.
Dla przykładu, w przypadku zakupu drogiego smartfona klasy premium, który kosztuje około 4800 złotych, doliczona opłata może wynieść około 48 złotych. Choć kwota ta może wydawać się niewielka w skali pojedynczego zakupu, w skali milionów sprzedawanych urządzeń rocznie przekłada się na miliardowe obciążenie dla rynku i konsumentów. Warto również pamiętać, że opłata reprograficzna nie trafia do budżetu państwa, lecz do organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, które następnie wypłacają ją twórcom.
Branża apeluje, TSUE rozwieje wątpliwości? Co z unijnym prawem?
Sektor cyfrowy, reprezentowany przez sześć kluczowych organizacji branżowych, w tym Związek Cyfrowa Polska, stanowczo apeluje do premiera Donalda Tuska o wstrzymanie prac nad nowelizacją. Branża argumentuje, że smartfony i laptopy służą dziś przede wszystkim do legalnego odtwarzania, a nie kopiowania treści. Wskazuje również, że taka danina, określana mianem „ukrytego podatku”, uderzy w polskie firmy, co może prowadzić do podwyżek cen elektroniki i w konsekwencji do utraty konkurencyjności na rzecz zagranicznych platform.
Kluczowym argumentem przeciwników opłaty jest opinia rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), wydana w sprawie holenderskiej. Sugeruje ona, że czasowe zapisywanie treści w ramach streamingu (nawet offline) nie stanowi kopiowania na użytek prywatny i nie powinno być objęte opłatą reprograficzną. Ministerstwo Kultury tłumaczy, że opinia rzecznika nie jest ostatecznym orzeczeniem TSUE i nie może wpływać na bieżące prace nad nowelizacją. Jednak ostateczny wyrok Trybunału jest wyczekiwany z niecierpliwością, gdyż to on ma ostatecznie rozwiać wątpliwości dotyczące interpretacji unijnych przepisów.
Organizacje branżowe, w świetle tej opinii, uważają kontynuowanie prac za nieuzasadnione i potencjalnie sprzeczne z prawem unijnym. Sugerują, że Polska może narazić się na proces przed TSUE, co w długim terminie może być kosztowne. Z kolei środowiska twórcze, poparte lutowym wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie, wskazują, że obecny system jest wadliwy i wymaga natychmiastowej aktualizacji, aby zapewnić sprawiedliwą rekompensatę. Pat w tej sprawie trwa, a resort kultury konsekwentnie trzyma się swojego stanowiska, stawiając na szybkie dostosowanie przestarzałych przepisów.
Kiedy podatek wejdzie w życie i co oznacza dla Polaków?
Chociaż opinia rzecznika generalnego TSUE nie jest wiążąca, to zazwyczaj wskazuje kierunek przyszłego orzeczenia Trybunału, które jest oczekiwane w ciągu kilku miesięcy. Pytanie, które pozostaje otwarte, dotyczy nie tylko wysokości potencjalnych podwyżek, ale przede wszystkim spójności polskiego prawa z trendami unijnymi i nowoczesną konsumpcją treści. Ignorowanie linii orzeczniczej TSUE w długim terminie może okazać się kosztowne dla Polski, jednak twórcy i wydawcy słusznie domagają się rekompensaty, która w innych krajach Unii Europejskiej jest znacznie wyższa.
Ministerstwo Kultury, nie rezygnując z prac nad nowelizacją, wydaje się stawiać na szybkie dostosowanie przestarzałych przepisów, jednocześnie ryzykując późniejsze korekty wynikające z ostatecznego wyroku TSUE. Dla konsumentów oznacza to konieczność śledzenia dalszych kroków resortu i ewentualnego przygotowania się na drobne podwyżki cen nowoczesnej elektroniki. Według obecnych planów, nowe regulacje miałyby wejść w życie od 1 stycznia 2026 roku. Warto być na bieżąco z rozwojem sytuacji, gdyż ta zmiana może wpłynąć na każdy zakup smartfona, laptopa czy tabletu w nadchodzących latach.

