Wprowadzona 12 czerwca 2025 roku aktualizacja regulaminu CapCut wywołała ogromne poruszenie wśród twórców internetowych. Zmiany dotyczące praw do przesyłanych materiałów budzą poważne wątpliwości – zarówno co do ochrony prywatności, jak i odpowiedzialności prawnej użytkowników. Nowe zapisy jasno wskazują, że aplikacja uzyskuje niemal nieograniczoną licencję na wykorzystanie filmów, zdjęć i dźwięków przekazywanych przez jej użytkowników.
CapCut, należący do koncernu ByteDance – właściciela TikToka, zyskał popularność dzięki prostocie i możliwości błyskawicznej edycji materiałów wideo, głównie na urządzeniach mobilnych. Jednak nowe warunki korzystania z aplikacji rzucają cień na jej reputację.
Nowe warunki: licencja szeroka jak ocean
Zgodnie z nowym regulaminem, użytkownicy CapCut, przesyłając jakikolwiek materiał – film, zdjęcie, dźwięk – udzielają firmie i jej podmiotom powiązanym szerokiej, praktycznie nieograniczonej licencji. Zapis mówi o:
„bezwarunkowej, nieodwołalnej, niewyłącznej, bezpłatnej, w pełni przenoszalnej (w tym sublicencjonowanej), wieczystej i ogólnoświatowej licencji” na używanie, modyfikowanie, adaptowanie, powielanie, tworzenie dzieł pochodnych, publikowanie, transmitowanie i przechowywanie przesłanych treści.
Innymi słowy – firma zyskuje pełną swobodę w dysponowaniu każdą treścią, jaką twórca umieści w aplikacji. I może to robić bez żadnego wynagrodzenia, zgody czy nawet informacji dla autora.
Użycie wizerunku i głosu w reklamie? CapCut nie potrzebuje już Twojej zgody
Szczególnie kontrowersyjne okazały się zapisy umożliwiające CapCutowi wykorzystywanie wizerunku, głosu, pseudonimu i innych elementów tożsamości użytkownika – także w materiałach promocyjnych. Oznacza to, że firma może umieścić Twoje nagranie, zdjęcie lub audio w reklamie lub innym projekcie komercyjnym, bez informowania cię i bez wypłacenia wynagrodzenia.
Dla wielu użytkowników – szczególnie twórców publikujących na TikToku czy Instagramie – to cios w fundamenty zaufania i autonomii nad własną twórczością.
Kto odpowiada za naruszenia praw autorskich?
CapCut zachowuje sobie szerokie prawa do używania treści, ale nie bierze na siebie ryzyka prawnego. Jeśli użytkownik przesyła do aplikacji np. fragment cudzej muzyki bez licencji, a materiał zostanie dalej przetworzony przez CapCut, odpowiedzialność spada wyłącznie na użytkownika.
W praktyce oznacza to, że twórca odpowiada za ewentualne roszczenia sądowe, a CapCut pozostaje prawnie zabezpieczony. Firma nie przejmuje własności przesyłanych materiałów, ale uzyskuje bardzo szeroką możliwość ich eksploatacji.
Reakcja twórców: niepokój i poszukiwanie alternatyw
Po viralowym nagraniu na TikToku, które w prostych słowach objaśniało nowy regulamin, w sieci zawrzało. Wiele popularnych kont, w tym influencerzy z milionowymi zasięgami, zaczęło apelować o ostrożność oraz sugerować przejście na alternatywne aplikacje.
W komentarzach dominowały dwa główne przekazy: brak przejrzystości i rażąca nierównowaga między użytkownikiem a korporacją. Twórcy czują się pozbawieni kontroli nad własnym materiałem.
Niektórzy komentatorzy porównywali sytuację do dawnych kontrowersji wokół regulaminów Facebooka i Instagrama, które również zawierały szerokie zapisy licencyjne. Różnica polega jednak na tym, że CapCut funkcjonuje jako narzędzie do tworzenia i edycji treści, a nie jako platforma do ich publikacji. Tym samym użytkownicy mogą zakładać, że mają większą kontrolę – co nowe zapisy wyraźnie podważają.
Dlaczego CapCut wprowadził te zmiany?
Jak wskazują eksperci ds. prawa cyfrowego, zmiany w regulaminie CapCut mają prawdopodobnie na celu ochronę firmy przed konsekwencjami prawnymi wynikającymi z masowego przesyłania materiałów naruszających prawa autorskie lub z tzw. contentu „wrażliwego”. Szerokie zapisy licencyjne są formą prewencji, powszechną w środowisku firm technologicznych, ale rzadko komunikowaną wprost.
Fakt, że podobne zapisy pojawiają się w innych usługach, nie łagodzi kontrowersji – bo jak podkreślają eksperci, większość użytkowników nie zdaje sobie sprawy z ich istnienia, a firmy nie informują o nich wystarczająco jasno.
Co dalej? Alternatywy i rekomendacje
Z perspektywy twórcy treści warto obecnie:
dokładnie zapoznać się z regulaminem aplikacji, z których korzystamy,
rozważyć korzystanie z aplikacji, które oferują edycję offline i pełną kontrolę nad treściami,
unikać przesyłania materiałów z osobistym wizerunkiem lub głosem do chmur firm trzecich, bez świadomości skutków prawnych.
Z kolei CapCut – mimo kontrowersji – pozostaje jednym z najbardziej funkcjonalnych i zaawansowanych narzędzi mobilnych do edycji wideo, co sprawia, że wielu użytkowników pozostaje przy aplikacji, ale z większą ostrożnością.
Zmiana regulaminu CapCut z 12 czerwca 2025 roku stała się przykładem rosnącego napięcia między firmami technologicznymi a twórcami treści. Choć zapisy licencyjne mają chronić interesy korporacji, ich szeroki zakres rodzi pytania o etykę, transparentność i granice cyfrowej własności.
W obliczu rosnącego znaczenia prywatności i ochrony tożsamości cyfrowej, użytkownicy muszą być bardziej świadomi praw, które oddają, często nie czytając regulaminu. CapCut – aplikacja, która miała tylko edytować wideo – dziś uczy, jak wiele można stracić, klikając „Akceptuję”.