Wieczór 30 grudnia 2025 roku miał być dla tysięcy Polaków czasem spokojnych powrotów i radosnego oczekiwania na Sylwestra. Zamiast tego, dla pasażerów Mazowieckiego Portu Lotniczego Warszawa-Modlin (WMI), zamienił się w logistyczny koszmar. Intensywne opady śniegu, połączone z porywistym wiatrem bocznym, sparaliżowały operacje na lotnisku. Służby lotniskowe, mimo pracy w trybie ciągłym, nie były w stanie utrzymać pasa startowego w bezpiecznym stanie.
Kluczowym problemem okazał się współczynnik hamowania. Gdy spadł on poniżej krytycznego poziomu, piloci podjęli jedyną słuszną decyzję – dywersję. Efekt? Masowe przekierowania rejsów, głównie tanich linii lotniczych. Samoloty, które miały wylądować pod Warszawą, kierowane są setki kilometrów dalej – do Łodzi, Krakowa, a nawet Katowic. Dla podróżnych oznacza to godziny spędzone w środku nocy w autokarach zastępczych, a dla wielu – utratę szansy na spędzenie Nowego Roku z bliskimi.
To nie jest zwykłe opóźnienie. To kompletny paraliż, który dotknął kilkanaście rejsów i setki osób. Kryzys trwa i wymaga od pasażerów oraz ich rodzin natychmiastowego działania i gotowości na zmiany planów.
300 kilometrów od celu. Konkretne przypadki dramatu pasażerów Wizzair
Najbardziej poszkodowani są klienci tanich przewoźników, stanowiących trzon ruchu w Modlinie. Wieczorne raporty z FlightRadar24 pokazują maszyny krążące nad Mazowszem, które po kilkudziesięciu minutach oczekiwania w tzw. holdingu, musiały podjąć decyzję o lądowaniu awaryjnym na lotnisku zapasowym. Rozrzut geograficzny tych przekierowań jest ogromny i szokujący.
- Lot W6 1402 z Bergamo: Maszyna miała wylądować o 18:50. Zamiast tego, została skierowana do Łodzi. Choć to „tylko” 130 km, pasażerowie musieli oczekiwać na organizację transportu naziemnego, co w przeddzień Sylwestra jest zadaniem karkołomnym.
- Lot W6 1406 z Palermo: To najbardziej drastyczny przypadek. Samolot z Sycylii został przekierowany aż do Katowic-Pyrzowic. To niemal 300 kilometrów od Warszawy! Pasażerowie, zamiast szykować się do snu, lądują na Śląsku w środku nocy, a podróż autokarem do stolicy może zająć nawet 8 godzin w trudnych warunkach drogowych.
Dramat dotyczy również wylotów. Z powodu braku możliwości przyjęcia samolotów, odwołany został rejs Wizzair 1421 do Kiszyniowa. Setki osób koczują w terminalu, a ich szanse na Sylwestra w Mołdawii stopniały do zera. Cały system lotniczy Modlina jest w tej chwili zamrożony, a szacunkowe straty linii idą w miliony złotych z powodu kosztów dywersji i obsługi pasażerów.
Dlaczego Chopina działa, a Modlin jest sparaliżowany?
Pasażerowie często pytają, dlaczego maszyny nie lądują na głównym lotnisku w Warszawie, czyli na Okęciu. Odpowiedź leży w logistyce i kosztach. Po pierwsze, Lotnisko Chopina (WAW), choć lepiej wyposażone i mniej narażone na wiatr boczny, również zmaga się z zimą i ma ograniczone „sloty” (możliwości przyjęcia dodatkowych maszyn).
Po drugie, dla tanich linii lotniczych, takich jak Wizzair czy Ryanair, lądowanie na „drogim” Okęciu to ostateczność i ogromne koszty. Przewoźnicy mają podpisane umowy z konkretnymi agentami obsługi naziemnej w swoich bazach (np. Katowice, Kraków). Często łatwiej i taniej jest im skierować maszynę do bazy oddalonej o 300 km, gdzie mają zaplecze techniczne, niż ponosić koszt lądowania i obsługi na Okęciu, który może być kilkukrotnie wyższy niż w Modlinie.
W efekcie, pasażerowie, choć są blisko stolicy, muszą odbyć wielogodzinną podróż naziemną, ponieważ przewoźnik minimalizuje swoje straty operacyjne. To niestety standardowa praktyka w lotnictwie w obliczu kryzysu pogodowego.
Masz opóźnienie? Prawa pasażerów: Żadnego odszkodowania, ale pełna opieka
W obliczu tak masowych opóźnień i odwołań, pasażerowie masowo dzwonią na infolinie, żądając rekompensat finansowych. Niestety, prawo lotnicze jest w tej kwestii bezlitosne. Złe warunki atmosferyczne, takie jak intensywna śnieżyca i silny wiatr, są klasyfikowane jako „siła wyższa” (nadzwyczajne okoliczności).
Oznacza to, że pasażerom nie przysługuje ryczałtowe odszkodowanie w wysokości 250-400 euro za opóźnienie powyżej 3 godzin, które normalnie należy się z winy przewoźnika. Jednak linia lotnicza nie jest zwolniona ze wszystkich obowiązków. Ma tzw. obowiązek opieki. Co to oznacza w praktyce?
- Jeśli czekasz na transport dłużej niż 2 godziny: Linia musi zapewnić posiłki i napoje.
- Jeśli konieczny jest nocleg: Przewoźnik musi zapewnić hotel i transport do niego.
- Obowiązek dowiezienia do celu: Linia musi przetransportować Cię do pierwotnego miejsca docelowego (Warszawy), nawet jeśli wymaga to 8 godzin jazdy autokarem.
Jeśli linia lotnicza nie wywiązuje się z obowiązku opieki, kup jedzenie i napoje sam, ale zachowaj paragony. Możesz ubiegać się o zwrot tych kosztów w ramach reklamacji. W obecnej sytuacji liczy się jednak przede wszystkim bezpieczeństwo i jak najszybsze dotarcie do celu, a nie walka o rekompensatę, której i tak prawo nie przewiduje.
Co powinieneś zrobić teraz? PILNE wskazówki dla czekających
Jeśli czekasz na kogoś, kto miał lądować w Modlinie, lub sam wybierasz się w podróż z WMI w najbliższych godzinach, nie jedź na lotnisko w ciemno. Sytuacja jest dynamiczna, a priorytetem jest natychmiastowe sprawdzenie statusu lotu.
Monitoruj status online: Używaj aplikacji do śledzenia lotów (np. FlightRadar24) lub oficjalnej strony Modlina. Jeśli widzisz, że samolot z Londynu czy Bari krąży w kółko, przygotuj się na lądowanie w innym mieście. Nie czekaj na SMS-a, który może przyjść z opóźnieniem.
Bądź gotów na odbiór z innego miasta: Transport zastępczy organizowany przez linie lotnicze w kryzysie pogodowym może formować się godzinami. Jeśli czeka Cię 130 km do Łodzi, rozważ wyjazd po bliskich samochodem, o ile warunki drogowe na S7 i A2 pozwalają na bezpieczną jazdę. Pamiętaj, że armagedon na drogach również trwa.
Wieczór 30 grudnia 2025 roku jest bolesną lekcją pokory dla polskiego lotnictwa. Natura pokonała infrastrukturę i logistykę, a setki pasażerów spędzą noc w Katowicach zamiast w domu.
Obserwuj nas w Google News
