Podczas czwartkowego spotkania Rafała Trzaskowskiego z mieszkańcami Tarnowa na rynku pojawił się mężczyzna przebrany za Zorro, który zawiesił baner krytyczny wobec kandydata Koalicji Obywatelskiej. Tarnowska policja prowadzi obecnie postępowanie w sprawie wykroczenia.
Happening na dachu kamienicy. Transparent „#Byle nie Trzaskowski” zaniepokoił sztab
Czwartkowa wizyta Rafała Trzaskowskiego w Tarnowie miała być elementem kampanii prezydenckiej, koncentrującej się na promowaniu jedności narodowej i wizji silnego państwa. Podczas spotkania z mieszkańcami na rynku, kandydat KO apelował o zaufanie i głosy, prezentując umiarkowany, konsolidacyjny przekaz.
Jednak wydarzenie niespodziewanie przybrało inny obrót, gdy na dachu jednej z kamienic pojawiła się zamaskowana postać w charakterystycznym stroju Zorro. Mężczyzna przez chwilę machał do tłumu, a obok niego rozwieszony był baner z napisem „#Byle nie Trzaskowski”. Incydent szybko przyciągnął uwagę zgromadzonych, a nagrania z zajścia pojawiły się w mediach społecznościowych.
Według informacji przekazanych portalowi niezalezna.pl przez rzecznika tarnowskiej policji, mł. asp. Kamila Wójcika, służby podjęły natychmiastowe działania.
– Wczoraj zabezpieczyliśmy materiał dowodowy w postaci baneru. Sprawdziliśmy budynek. Niestety nie udało się ująć mężczyzny. Udało mu się zbiec. Były trudne warunki, żeby go zatrzymać. To było na dachu i poruszał się po miejscu, gdzie ciężko było go zatrzymać – przekazał Wójcik.
Policja prowadzi postępowanie w sprawie o wykroczenie z art. 63a Kodeksu wykroczeń, który dotyczy umieszczania ogłoszeń lub reklam bez zgody właściciela obiektu. Funkcjonariusze przesłuchali zarządcę budynku oraz przyjęli jego zawiadomienie. Trwa ustalanie tożsamości sprawcy i okoliczności zdarzenia.
Chaos w sztabie KO. „Rafał już to przegrał”
Wystąpienie „Zorro” miało również efekt polityczny. Jak poinformowała w programie „Super Ring” dziennikarka Joanna Miziołek z tygodnika „Wprost”, akcja wywołała panikę w sztabie Trzaskowskiego.
– Mam wrażenie, że tam była mocna smuta, widać to było po Rafale Trzaskowskim. Ja dostawałam smsy od polityków PO, którzy pisali wprost: „Rafał już to przegrał” – mówiła Miziołek w rozmowie z publicystą Łukaszem Warzechą.
Dziennikarka wskazała, że działacze Koalicji Obywatelskiej byli przekonani o znaczącej przewadze swojego kandydata, sugerując, że wpływ na ich ocenę mogły mieć sondaże IBRiS, wskazujące na dominację Trzaskowskiego nad rywalami. Tymczasem nieoczekiwany happening — pomimo że był incydentem marginalnym — mógł zachwiać narracją zwycięstwa i pokazać, że sprzeciw wobec kandydata pojawia się nawet w przestrzeni publicznej podczas zorganizowanych wydarzeń.
Kontekst prawny i polityczny happeningu
Z punktu widzenia prawa, sprawa dotyczy wykroczenia, nie przestępstwa. Artykuł 63a §1 Kodeksu wykroczeń stanowi, że umieszczanie bez zgody ogłoszeń, napisów, rysunków lub naklejek w miejscu publicznym może skutkować karą ograniczenia wolności, grzywną lub naganą. Choć sprawa może wydawać się drobna, nabrała rozgłosu ze względu na jej kontekst polityczny.
W opinii niektórych komentatorów, akcje tego typu – niezależnie od oceny moralnej czy politycznej – mogą zwiększać zainteresowanie wyborami i mobilizować elektorat, zarówno za, jak i przeciw kandydatowi. Inni zwracają uwagę na potencjalne naruszenie zasad kampanii wyborczej, zwłaszcza jeśli działania te odbywają się w przestrzeni publicznej bez zgłoszenia.
Co dalej? Sprawa może mieć ciąg dalszy
Nie wiadomo, czy policji uda się ustalić tożsamość mężczyzny, który w czwartkowe popołudnie stał się symbolem sprzeciwu wobec Rafała Trzaskowskiego. Pewne jest jednak, że happening ten odbił się szerokim echem i może wpłynąć na narrację medialną kampanii.
Według ekspertów z zakresu komunikacji politycznej, działania tego typu — choć potencjalnie szkodliwe wizerunkowo — mogą również stanowić punkt zwrotny, jeśli sztab umiejętnie je zneutralizuje lub wykorzysta w strategii przekazu.