Świąteczny szał na kółkach: radość jednych, koszmar innych
Kierowcy w Polsce weszli w okres świąteczny z impetem, ale zamiast poprzestać na dekorowaniu domów, postanowili ozdobić swoje pojazdy. Ulicami miast coraz częściej przejeżdżają samochody dosłownie obwieszone kolorowymi lampkami choinkowymi, zamieniając je w mobilne instalacje świetlne.
To zjawisko budzi skrajne emocje. Z jednej strony, widok tak przystrojonego auta wywołuje uśmiech na twarzach dzieci i przechodniów, wprowadzając radosny klimat. Z drugiej – i to jest poważniejszy problem – kierowcy jadący z tyłu skarżą się, że te ruchome „choinki” stanowią poważne zagrożenie bezpieczeństwa. Zachód, obserwując polskie drogi, przeciera oczy ze zdumienia, pytając, czy „Żyjemy w przyszłości?”.
Policja reaguje natychmiast. Koniec z litością
Niestety dla pomysłowych kierowców, świąteczna kreatywność bardzo szybko zderza się z literą prawa. Funkcjonariusze drogówki, choć być może rozumieją świąteczny zapał, nie mają litości. Powód jest prosty i bardzo poważny: kodeks drogowy jest w tej kwestii wyjątkowo rygorystyczny.
Wszelkie oświetlenie pojazdu musi być homologowane i zgodne z jasno określonym wzorem: światła pozycyjne, mijania, stop, kierunkowskazy i ewentualnie przeciwmgłowe. Kolorowe, migające lampki, zainstalowane na karoserii, są traktowane jako niedozwolone oświetlenie zewnętrzne. Jest to jawne złamanie przepisów.
Konsekwencje są natychmiastowe. Policja chętnie wlepia za to mandaty, a co gorsza – zatrzymuje dowód rejestracyjny pojazdu. Kierowcy zostają zmuszeni do natychmiastowego usunięcia dekoracji i doprowadzenia auta do stanu zgodnego z prawem.
Dlaczego świąteczne lampki są niebezpieczne? Oślepiają i ukrywają hamowanie
Funkcjonariusze i inni użytkownicy dróg podkreślają, że dodatkowe, migoczące oświetlenie nie jest jedynie kwestią estetyki – to przede wszystkim problem z bezpieczeństwem. Setki migających punktów, często w różnych kolorach, zamieniają samochód w ruchomą dyskotekę, która w nocy może oślepiać innych kierowców.
Jednak największym zmartwieniem jest maskowanie kluczowych sygnałów. Jak relacjonował jeden z kierowców, jadący za takim ozdobionym autem:
„Jechałem za nim przez około trzy kilometry. Na końcu już mnie oczy bolały i bardzo słabo było widać, gdy on hamuje przez te światełka.”
Kolorowe migotanie zlewa się ze światłami stopu i kierunkowskazami, uniemożliwiając ocenę, czy pojazd zwalnia lub zmienia pas. O ile neony pod progami i listwy LED na dachu są nielegalne, gdy świecą podczas jazdy, o tyle choinkowe lampki są jeszcze bardziej rozpraszające.
Ryzyko finansowe: ubezpieczyciel nie zapłaci
Pomijając mandat i odebranie dowodu, kierowcy-dekoratorzy muszą mieć świadomość najpoważniejszego ryzyka. Jeżeli dojdzie do kolizji lub wypadku, ubezpieczyciel oraz biegły techniczny od razu zauważą, że pojazd był „ulepszony” w sposób niezgodny z przepisami.
W skrajnym scenariuszu, może się okazać, że część odpowiedzialności za spowodowanie zdarzenia spadnie właśnie na kierowcę ozdobionego samochodu, ponieważ jego tuning rozpraszał lub oślepiał innych. Oznacza to potencjalną odmowę wypłaty odszkodowania z ubezpieczalni, co zamieni świąteczną radość w bardzo drogi problem.

