15 czerwca 2025 roku przyniósł jedną z najtragiczniejszych niedziel tego sezonu w słowackich Tatrach. Na tatrzańskich szlakach zginęło aż pięć osób, w tym dwóch obywateli Polski. To dramatyczne wydarzenie rodzi pytania o bezpieczeństwo, przygotowanie turystów i zagrożenia wynikające z nieprzewidywalności gór.
Pięć ofiar w jeden dzień – dramatyczny bilans w słowackich Tatrach
Według oficjalnych informacji Horskiej Záchrannej Služby (słowackiego Górskiego Pogotowia Ratunkowego), niedziela 15 czerwca zakończyła się fatalnie dla pięciu osób, które przebywały w różnych rejonach słowackich Tatr. To jeden z najczarniejszych dni tegorocznego sezonu letniego.
Do śmiertelnych zdarzeń doszło w różnych lokalizacjach:
- W Tatrach Zachodnich – w okolicach Rohaczy
- W Tatrach Wysokich – w Dolinie Furkotnej oraz na Jagnięcym Szczycie
- W Małej Fatrze – w rejonie Wielkiego Krywania
Trzy zgony były wynikiem nagłych zatrzymań krążenia, które nastąpiły u turystów mimo natychmiastowo podjętej reanimacji przez ratowników i wsparcia śmigłowców ratownictwa medycznego.
Polacy wśród ofiar – dramat pod Gerlachem i na Jagnięcym Szczycie
Szczególną uwagę zwracają informacje o śmierci dwóch Polaków, którzy zginęli w rejonie Tatr Wysokich. W pierwszym przypadku turysta spadł z Jagnięcego Szczytu, który wznosi się na wysokość 2230 m n.p.m. i uchodzi za wymagający, choć popularny cel dla doświadczonych wędrowców.
Drugi z Polaków był poszukiwany przez kilka dni. Ostatecznie jego ciało odnaleziono w niedzielny wieczór w rejonie Gerlacha (2655 m n.p.m.), najwyższego szczytu całych Tatr i Karpat. Zwłoki znajdowały się pod tzw. drogą Tatarki – jedną z tras prowadzących na Gerlach, uchodzącą za wymagającą i często wybieraną przez osoby wspinające się z przewodnikiem.
Wspólna akcja ratunkowa z użyciem śmigłowców
W działania ratownicze zaangażowane były siły Górskiego Pogotowia Ratunkowego, lotnictwa resortu spraw wewnętrznych Słowacji oraz śmigłowców ratownictwa medycznego. Pomimo szybkiej reakcji i dostępu do nowoczesnego sprzętu, w kilku przypadkach ratownicy byli bezradni – zarówno wobec siły natury, jak i fizjologii człowieka.
Akcje ratunkowe w górach, szczególnie w miejscach trudno dostępnych jak Gerlach czy Rohacze, są niezwykle wymagające. Nawet najlepiej wyposażone służby często zmagają się z ograniczeniami: pogodą, ukształtowaniem terenu i czasem potrzebnym na dotarcie do poszkodowanego.
Tatry nie wybaczają błędów – najczęstsze przyczyny tragedii
Śmierć w górach bardzo często wynika z braku przygotowania fizycznego, niedocenienia trudności szlaku oraz nagłych problemów zdrowotnych. Z relacji słowackich ratowników wynika, że aż trzy osoby zmarły na skutek zawałów serca. W takich przypadkach czas ma kluczowe znaczenie, a pomoc może nie dotrzeć wystarczająco szybko, nawet jeśli wezwanie jest błyskawiczne.
W przypadku wspinaczki na szczyty takie jak Gerlach czy Jagnięcy Szczyt, błędy techniczne – jak utrata równowagi, poślizg, źle dobrany sprzęt – mogą zakończyć się tragicznie. Gerlach wymaga nie tylko świetnej kondycji i umiejętności orientacji w trudnym terenie, ale też najczęściej przewodnika górskiego, szczególnie po stronie słowackiej, gdzie samodzielne wejście bez przewodnika jest formalnie zabronione.
Wzrost liczby wypadków i pytania o odpowiedzialność
Tragiczny bilans minionego weekendu wpisuje się w szerszy trend – coraz częstsze wypadki śmiertelne w górach, nie tylko zimą, ale także w sezonie letnim. Odpowiedzialność za życie w górach spoczywa w dużej mierze na samych turystach. Choć ratownicy górscy są przygotowani do niesienia pomocy w każdych warunkach, to świadomość ryzyka i przygotowanie psychofizyczne turysty są kluczowe.
Coraz częściej pojawiają się głosy, także w Polsce, o potrzebie edukacji oraz wprowadzenia opłat za akcje ratownicze, jeśli okaże się, że interwencja była wynikiem skrajnej nieodpowiedzialności. Na Słowacji turysta może być już teraz obciążony kosztami akcji, jeśli nie wykupi stosownego ubezpieczenia. To narzędzie zarówno dyscyplinujące, jak i budujące świadomość.
Komentarz eksperta: „Góry nie są miejscem dla improwizacji”
Jak zauważa dr inż. Krzysztof Lipiec, ekspert ds. bezpieczeństwa w terenach wysokogórskich:
„Tatry, choć popularne i względnie dobrze oznakowane, bywają zdradliwe. Turystyka wysokogórska wymaga wiedzy, kondycji i respektu. Gerlach to nie spacer – to wyzwanie, które może skończyć się tragicznie, jeśli nie zostanie podjęte z należytą rozwagą.”
Ekspert dodaje, że zbyt często turyści przeceniają swoje możliwości, ulegając presji mediów społecznościowych czy chęci „zdobycia szczytu za wszelką cenę”.
Wnioski i perspektywa na przyszłość
Tragiczna niedziela w słowackich Tatrach powinna być alarmującym sygnałem nie tylko dla służb ratowniczych, ale przede wszystkim dla samych turystów. Góry, mimo że piękne, są też śmiertelnie niebezpieczne, gdy nie traktuje się ich z należytą pokorą. Rosnąca liczba wypadków śmiertelnych może wkrótce wymusić zmiany w regulacjach, podejściu do edukacji górskiej oraz systemie ubezpieczeń turystycznych.
W obliczu tych wydarzeń warto przypomnieć podstawowe zasady: dobrze zaplanowana trasa, odpowiednie przygotowanie fizyczne, monitorowanie pogody, odpowiedni ekwipunek i znajomość własnych ograniczeń mogą decydować o życiu.