Polska przyspiesza zamykanie kopalń, ale nie dlatego, że zabrakło surowca. Zasoby są – tylko według rządowej strategii mają pozostać pod ziemią. Tymczasem na horyzoncie pojawił się nieoczekiwany gracz: ukraińska spółka Coal Energy, która już złożyła wstępne dokumenty dotyczące przejęcia kopalni Siltech. To nie jest inwestycja – to przejmowanie zasobów, których sami nie chcemy lub nie potrafimy wykorzystać.
Polska rezygnuje z węgla, Ukraińcy nie mają takich skrupułów
W ostatnich latach rząd forsuje przyspieszoną likwidację kopalń, mimo że plan zakładał wygaszanie wydobycia do 2049 roku. Dziś wiadomo, że większość zakładów górniczych zakończy działalność dużo wcześniej – nawet do 2035 roku. Powód? Wysokie koszty, brak rentowności, presja klimatyczna.
Ale czy naprawdę chodzi tylko o to? Węgiel wciąż leży pod ziemią, a na miejsce wycofujących się polskich firm wchodzą podmioty zagraniczne. W kwietniu 2025 roku ukraińska firma Coal Energy, pochodząca z Donbasu, podpisała list intencyjny z kopalnią Siltech w Zabrzu, która według planu ma zostać zamknięta 31 grudnia 2025 roku. Celem Ukraińców jest przejęcie infrastruktury i kontynuacja wydobycia.
Obcy kapitał przejmuje polskie złoża
Coal Energy nie ukrywa, że liczy na dostęp do złóż, które uznano w Polsce za nieopłacalne. Firma ma już doświadczenie w reaktywacji nierentownych kopalń na Ukrainie, ale tym razem chodzi o coś więcej – o dostęp do surowców w kraju członkowskim Unii Europejskiej. Według zapowiedzi spółki, planowane jest wykorzystanie istniejącego sprzętu i załogi, a także szybkie wejście z własną technologią. Jednak koncesji jeszcze nie mają.
Wszystko dzieje się w czasie, gdy Polska w pośpiechu zamyka swoje kopalnie, zamiast zabezpieczać kontrolę nad zasobami surowcowymi. Ukraińska firma liczy na polityczne wsparcie – i to nie tylko ze strony lokalnych władz, ale być może również z poziomu unijnego, wykorzystując narrację o niezależności energetycznej Europy. Tylko że niezależność ta ma się odbywać kosztem polskich złóż i infrastruktury.
Od kopalni do kolonii surowcowej?
Coal Energy chce rozpocząć działalność od razu po zamknięciu Siltechu – czyli od 1 stycznia 2026 roku. Cały majątek zakładu ma być wtedy formalnie dostępny, a jeśli firmie uda się zdobyć koncesję, może rozpocząć wydobycie na własnych warunkach. Co to oznacza? Że ostatnie zasoby węgla ze Śląska mogą trafić w ręce podmiotów zagranicznych – bez żadnej gwarancji, że zysk zostanie w kraju, a lokalne społeczności na tym skorzystają.
Co więcej, w obecnym klimacie politycznym projekt może zostać przedstawiony jako „zielona modernizacja” czy „reaktywacja zrównoważona”, mimo że chodzi o kontynuację wydobycia surowca, z którego Polska oficjalnie się wycofuje.
Brak strategii? A może świadoma rezygnacja z własnych zasobów
Pytanie brzmi: dlaczego Polska nie chce sama wykorzystać swoich złóż, skoro okazuje się, że są firmy – nawet zagraniczne – które uważają je za opłacalne? Czy to efekt krótkowzrocznej polityki energetycznej? A może wyraz braku zainteresowania państwa narodowym przemysłem surowcowym?
Tymczasem zjawisko może się rozszerzać. Coal Energy to nie musi być wyjątek, lecz początek trendu, w którym pozamykane polskie kopalnie stają się łatwym celem dla zewnętrznych inwestorów. Nie chodzi już tylko o jedną firmę, ale o przyszłość zasobów naturalnych kraju, który zrezygnował z ich eksploatacji zanim wyczerpały się możliwości.