Unia Europejska pracuje nad nowymi regulacjami, które mogą diametralnie zmienić rynek motoryzacyjny i zasady korzystania z samochodów firmowych. Jak informuje niemiecki dziennik „Handelsblatt”, Komisja Europejska rozważa złagodzenie zakazu sprzedaży nowych aut spalinowych po 2035 roku, ale w zamian znacząco zaostrzy wymogi wobec pojazdów rejestrowanych na firmy. Już w 2027 roku co najmniej 50 procent nowych aut służbowych ma być elektrycznych, a do 2030 roku – aż 90 procent. Zmiany dotkną milionów kierowców, a branża motoryzacyjna bije na alarm.
Nowa strategia Brukseli: ulga dla kierowców prywatnych, obowiązki dla firm
Z informacji ujawnionych przez „Handelsblatt” wynika, że Komisja Europejska pracuje nad dwutorową strategią, która może stać się jedną z najważniejszych decyzji motoryzacyjnych najbliższych lat. Choć obowiązujący obecnie plan zakłada wprowadzenie zakazu sprzedaży nowych aut spalinowych po 2035 roku, Bruksela ma rozważać jego częściowe złagodzenie — ale tylko dla klientów prywatnych.
W zamian za tę zmianę Komisja Europejska planuje radykalne przyspieszenie elektryfikacji samochodów firmowych, flot leasingowych i pojazdów wykorzystywanych w działalności gospodarczej. Według danych przytaczanych przez niemiecki dziennik aż 60 procent wszystkich nowych rejestracji samochodów w Europie to auta służbowe. To właśnie ten segment ma zostać objęty najbardziej restrykcyjnymi przepisami.
Z planów Brukseli wynika, że:
- już do 2027 roku co najmniej 50% nowych aut firmowych ma być elektrycznych,
- a do 2030 roku odsetek ten ma wzrosnąć do 90%,
choć dziś udział samochodów elektrycznych we flotach unijnych wynosi jedynie 12,4%.
Dla przedsiębiorców oznacza to konieczność bardzo szybkiej wymiany aut, co wiąże się z kosztami zakupu, modernizacji infrastruktury oraz wyższymi wydatkami operacyjnymi. Zmiany odczują wszyscy korzystający z aut służbowych — od przedstawicieli handlowych, przez menedżerów, po mikrofirmy wykorzystujące pojazdy w codziennej pracy.
Decyzja ta ma być warunkiem politycznego kompromisu. Bruksela ma łagodzić zakaz dla prywatnych kierowców, ale jednocześnie realizować cele klimatyczne poprzez obowiązkową elektryfikację floty firmowej, która odpowiada za największy strumień rejestracji nowych aut.
Analiza ekspertów wskazuje, że UE liczy tu na szybki efekt: firmy częściej wymieniają samochody i szybciej wprowadzają na rynek wtórny pojazdy używane. Elektryfikacja flot miałaby więc pociągnąć za sobą wzrost podaży tańszych elektryków dostępnych dla klientów indywidualnych, co z kolei przyspieszyłoby popularyzację elektromobilności.
Branża motoryzacyjna alarmuje: „to zakaz spalinówek tylnymi drzwiami”
Reakcja rynku na pierwsze doniesienia jest jednoznacznie krytyczna. Przedstawiciele producentów motoryzacyjnych cytowani przez „Handelsblatt” podkreślają, że nowe regulacje są w praktyce „zakazem aut spalinowych tylnymi drzwiami”. Branża obawia się, że obowiązkowa i szybka elektryfikacja flot firmowych doprowadzi do:
- wzrostu cen samochodów,
- kolejnych problemów z łańcuchami dostaw,
- zwiększonej presji kosztowej na producentów,
- zatorów w produkcji i obsłudze serwisowej.
Krytycznie wypowiadają się także firmy leasingowe i wypożyczalnie, które w ostatnich miesiącach wycofywały z flot część modeli elektrycznych. Powodem były m.in. wysokie koszty napraw, szybka utrata wartości oraz niewystarczający popyt na rynku wtórnym.
Przedstawiciele sektora wskazują, że wymuszone tempo zmian może być trudne do udźwignięcia — szczególnie dla mniejszych przedsiębiorców, którzy nie mają rozbudowanych budżetów inwestycyjnych. Według analityków koszt pełnej elektryfikacji floty firmowej może wzrosnąć nawet o kilkadziesiąt procent względem tradycyjnych aut spalinowych.
Dodatkową barierą pozostaje wciąż niewystarczająca infrastruktura w wielu regionach UE. Brak szybkich ładowarek przy trasach oraz ograniczony dostęp do ładowania w siedzibach firm powodują, że przedsiębiorcy podchodzą do zmian sceptycznie.
Eksperci od elektromobilności podkreślają jednak, że kierunek wyznaczony przez Komisję Europejską jest zgodny z celami klimatycznymi — a przyspieszenie elektryfikacji flot ma największy potencjał realnej redukcji emisji CO₂. Według nich kluczowe będzie jednak wprowadzenie odpowiednich programów wsparcia i dopłat.
Co dalej? Przepisy poznamy w grudniu
Nowe regulacje mają zostać oficjalnie zaprezentowane w grudniu 2025 roku. Wtedy Komisja Europejska przedstawi finalną wersję rozporządzenia dotyczącego przyszłości rynku motoryzacyjnego w Unii. Jeśli propozycje zostaną utrzymane, okres przejściowy dla firm będzie krótki, a zmiany — bardzo odczuwalne.
Dla przedsiębiorców może to oznaczać:
- konieczność przyspieszonej wymiany floty,
- wyższe koszty leasingu i zakupu pojazdów,
- potrzebę rozbudowy infrastruktury ładowania,
- większą zależność od samochodów elektrycznych, nawet jeśli nie są jeszcze optymalnym rozwiązaniem w określonych branżach.
Dla kierowców oznacza to natomiast, że auta służbowe z silnikami spalinowymi mogą w praktyce zniknąć z rynku nawet wcześniej niż przewidywał pierwotny zakaz 2035. W wielu firmach już dziś trwa analiza możliwych scenariuszy, a branża leasingowa przygotowuje się na kolejny etap transformacji.
Choć celem Komisji jest zmniejszenie emisyjności transportu i poprawa jakości powietrza, tempo zmian wskazywane w dokumentach budzi ogromne emocje. Nadchodzące miesiące będą kluczowe dla ustalenia, czy przedsiębiorców czeka kosztowna adaptacja, czy też pojawią się wyraźne formy wsparcia, które złagodzą skutki transformacji.