Miliony polskich rodzin stoją przed rewolucją, której większość jeszcze nie dostrzega. Za niecałe trzy lata rachunki za ogrzewanie zaczną rosnąć w tempie, jakiego nie widzieliśmy od dekad. Nie przez wojnę, nie przez drożyznę surowców, ale przez unijny system opłat za emisję CO2, znany jako ETS2. Chociaż polski rząd wywalczył przesunięcie startu o rok, do 2028, eksperci ostrzegają: ten rok niczego nie zmienia. Polacy muszą zacząć działać.
Raporty są bezlitosne. Przeciętne gospodarstwo domowe ogrzewające się węglem zapłaci dodatkowo niemal 40 000 złotych do 2035 roku. To kwoty, które odbiorą sen właścicielom nieruchomości, którzy już dziś ledwo wiążą koniec z końcem. Ta gigantyczna transformacja, mająca na celu dekarbonizację Europy, uderzy w Polskę najmocniej z powodu naszej zależności od paliw kopalnych i braku kompleksowej termomodernizacji. Poniżej wyjaśniamy, ile dokładnie zapłacisz, dlaczego system ETS2 dotyczy także mieszkańców bloków i jak możesz przygotować swój budżet na nadchodzącą finansową burzę.
Ile naprawdę zapłacimy za emisje? Konkretne liczby
Analizy ekspertów, w tym Wandy Buk i Marcina Izdebskiego, nie pozostawiają złudzeń – Polska znajdzie się wśród krajów, które najboleśniej odczują nowy system. Obowiązek kupowania uprawnień do emisji przez dostawców paliw zostanie natychmiast przerzucony na odbiorców końcowych. Oznacza to, że każdy litr gazu czy kilogram węgla, który spalisz, będzie zawierał dodatkową opłatę klimatyczną.
Dla rodziny ogrzewającej dom kotłem gazowym, dodatkowe koszty wyniosą średnio 6338 złotych w pierwszych 3 latach działania ETS2 (2028–2030). Daje to około 2100 złotych rocznie. Do końca 2035 roku łączny rachunek za emisje urośnie do 24 018 złotych. To kwota, którą musisz mieć w pamięci, planując domowy budżet.
Jeszcze gorzej wypadają gospodarstwa domowe ogrzewające się węglem. Tam dodatkowe koszty wyniosą 10 311 złotych do 2030 roku, a do 2035 roku osiągną łączną sumę 39 074 złotych. To niemal 3300 złotych rocznie więcej już na samym początku. Największymi ofiarami będą jednak właściciele starych, nieocieplonych domów. Dla nich sam ETS2 może oznaczać dodatkowe wydatki rzędu 45-77 tysięcy złotych w perspektywie najbliższych 11 lat, ponieważ ich zapotrzebowanie na energię jest drastycznie wyższe.
Pułapka gazowa: koniec dotacji i kosztowna wymiana kotłów
Wielu Polaków, chcąc uciec od smogu i wysokich kosztów węgla, postawiło w ostatnich latach na nowoczesne kotły gazowe klasy 5. Wydali na nie 15-20 tysięcy złotych, często z dotacjami z programu Czyste Powietrze. Niestety, w styczniu 2025 roku ten program zakończył wsparcie dla samodzielnych kotłów gazowych, a od 31 marca 2025 całkowicie wykluczył paliwa kopalne z dofinansowania.
Osoby, które zainwestowały w gaz, znalazły się w pułapce. Ich urządzenia będą działać jeszcze 10-15 lat, ale każdy rok będzie droższy przez opłaty ETS2. Gdy przyjdzie czas wymiany, nie otrzymają już żadnej dotacji na podobny kocioł. Zamiast tego, państwo będzie promować wyłącznie systemy bezemisyjne, takie jak pompy ciepła.
Pełna transformacja energetyczna to koszt porównywalny z zakupem nowego samochodu. Sama pompa ciepła z montażem to wydatek 50-80 tysięcy złotych. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Jeśli dom nie jest ocieplony, a instalacja grzewcza stara, trzeba liczyć się z kosztami: wymiana grzejników (15-25 tysięcy złotych), przebudowa instalacji (10-20 tysięcy złotych) i termomodernizacja (20-40 tysięcy złotych). Kompleksowe przejście na pompę ciepła może kosztować 80-150 tysięcy złotych. Bez instalacji fotowoltaicznej (dodatkowe 25-35 tysięcy złotych) roczne rachunki za prąd do zasilania pompy mogą sięgać 12-18 tysięcy złotych, co niweczy całą ekonomiczną korzyść.
Mieszkańcy bloków w pułapce. Ukryte koszty w opłatach wspólnotowych
Powszechnie panuje przekonanie, że ETS2 to problem właścicieli domów jednorodzinnych. To iluzja, która może kosztować mieszkańców bloków równie drogo. Opłaty ETS2 przyjdą ukryte w rachunkach za ogrzewanie, co uderzy w domowy budżet na dwa sposoby.
Po pierwsze, ciepłownie miejskie, które spalają węgiel lub gaz, będą musiały kupować uprawnienia do emisji. Te koszty zostaną automatycznie przerzucone na odbiorców końcowych. Dla mieszkania o wielkości 70 mkw. podłączonego do sieci miejskiej oznacza to wzrost kosztów o 100-150 złotych miesięcznie od 2028 roku. Dodatkowo, od czerwca 2025 roku skończyły się rządowe dopłaty dla ciepłowni, co samo w sobie już teraz wygenerowało podwyżki rzędu 1000-3000 złotych rocznie.
Po drugie, bloki z własnymi kotłowniami wspólnotowymi stoją przed koniecznością modernizacji. Wymiana przestarzałego kotła na niskoemisyjny system to wydatek rzędu kilkuset tysięcy złotych. Właściciel 60-metrowego mieszkania może być zobowiązany wyłożyć 15-30 tysięcy złotych na swoją część modernizacji. Jeśli wspólnota rozłoży to na raty, oznacza to wzrost opłat wspólnotowych o 300-500 złotych miesięcznie przez kilka lat. Zebrania wspólnot stają się już teraz areną konfliktów, ponieważ emeryci i młode rodziny z kredytami nie są w stanie ponieść takiego obciążenia.
System hybrydowy – Plan B, który może uratować tysiące rodzin
Nie wszystko jest stracone. Istnieje droga środka dla tych, którzy nie są w stanie sfinansować pełnej modernizacji za 100 000 złotych. To systemy hybrydowe, łączące stary kocioł gazowy lub węglowy z pompą ciepła. To rozwiązanie jest nie tylko kompromisem, ale też wciąż kwalifikuje się do dotacji.
Jak to działa? Pompa ciepła pracuje przez większość sezonu grzewczego. Dopiero w te najbardziej mroźne dni (poniżej -5 do -10 stopni Celsjusza), gdy jej wydajność spada, automatycznie włącza się stary kocioł jako źródło szczytowe. W efekcie, 70-80% energii pochodzi z pompy. Korzyści są natychmiastowe: koszty eksploatacji spadają o 30-50% w porównaniu z samym kotłem, a system zapewnia komfort cieplny nawet przy ekstremalnych mrozach.
Typowa instalacja hybrydowa kosztuje około 60 tysięcy złotych. Dzięki dotacjom, które mogą sięgać 30 tysięcy złotych, właściciel domu płaci z własnej kieszeni około 30 tysięcy złotych. Jest to o ponad połowę mniej niż przy pełnym przejściu na pompę ciepła. Choć system ETS2 będzie działał, jego wpływ na rachunki jest zminimalizowany, ponieważ większość ciepła jest generowana bezemisyjnie.
Zegar tyka. Co musisz zrobić, zanim będzie za późno?
Chociaż Polska ma otrzymać 11,4 miliarda euro (około 50 miliardów złotych) ze Społecznego Funduszu Klimatycznego na lata 2026-2032, które mają wesprzeć gospodarstwa domowe, nie można czekać biernie na rządowe programy. Planowanie musi rozpocząć się już dziś.
- Jeśli ogrzewasz gazem lub węglem: Zacznij odkładać 400-600 złotych miesięcznie na przyszłą wymianę systemu. Miesięczne koszty życia wzrosną już od 2028 roku o 100-200 złotych z tytułu samych opłat ETS2. Jeśli twój kocioł ma więcej niż 10 lat, rozważ przejście na system hybrydowy, póki można otrzymać dotacje.
- Jeśli mieszkasz w starym, nieocieplonym domu: Priorytetem jest termomodernizacja. Bez niej, żaden nowy system grzewczy (w tym pompa ciepła) nie będzie efektywny. Skorzystaj z ulgi termomodernizacyjnej, która pozwala odliczyć część kosztów od PIT.
- Jeśli mieszkasz w bloku: Nie ignoruj zebrań wspólnoty. Im dłużej odkładacie decyzję o modernizacji kotłowni, tym drożej zapłacicie, gdy opłaty ETS2 drastycznie wzrosną. Przygotuj się na konieczność wyłożenia 15-30 tysięcy złotych na swoją część inwestycji.
- Kierowcy: Od 2028 roku ceny paliw wzrosną o około 29 groszy na litrze benzyny i 35 groszy na dieslu. Dla przeciętnej rodziny to dodatkowy koszt przekraczający 1000 złotych rocznie. Z czasem podwyżki mogą być znacznie wyższe, gdy ceny uprawnień osiągną 50 euro za tonę.
System ETS2 to największa transformacja energetyczna w historii Polski. Nie panikuj, ale też nie ignoruj zbliżających się zmian. Kluczem do przetrwania jest wcześniejsze przygotowanie finansowe i systematyczne planowanie modernizacji, zanim konieczność wymiany kotła zbiegnie się z drastycznym wzrostem rachunków za emisje.
