Oferty „kredytu 0%”, od lat wykorzystywane przez największe elektromarkety jako narzędzie sprzedażowe, trafiły na celownik Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. UOKiK potwierdza wszczęcie postępowań wobec podmiotów oferujących finansowania w modelu ratalnym, w których występują ukryte koszty. Najczęściej mają one formę obowiązkowych ubezpieczeń lub dodatkowych opłat. Eksperci ostrzegają: nominalne „0%” nie zawsze oznacza brak wydatków, a klienci powinni szczegółowo analizować warunki kredytu przed podpisaniem umowy.
UOKiK sprawdza kredyty „zero procent”. O co chodzi w postępowaniach?
Według informacji przekazywanych przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, coraz więcej sygnałów od klientów dotyczy ofert ratalnych oznaczanych jako „0%”, które w praktyce wcale nie są darmowe. Klienci informują o przypadkach, w których do umowy dołączane są obowiązkowe ubezpieczenia, opłaty przygotowawcze lub dodatkowe koszty, które znacząco podnoszą całkowity koszt kredytu.
Urząd potwierdził, że prowadzi postępowania wyjaśniające, a ich zakres obejmuje zarówno duże sieci elektromarketów, jak i firmy pośredniczące w udzielaniu kredytów konsumenckich. Choć UOKiK nie podaje konkretnych podmiotów, rynek wskazuje, że chodzi o najpopularniejsze instytucje oferujące raty podczas zakupu sprzętu RTV i AGD.
Według analiz Urzędu, problem polega głównie na nieprecyzyjnej prezentacji kosztów. Klient, widząc hasło „0%”, zakłada brak odsetek i brak jakichkolwiek dodatkowych opłat. Tymczasem część sklepów stosuje konstrukcję, w której nominalna stopa procentowa faktycznie wynosi 0%, ale całkowity koszt kredytu zwiększają elementy dodatkowe — najczęściej ubezpieczenie spłaty.
Eksperci finansowi zwracają uwagę, że zgodnie z przepisami, kluczowym wskaźnikiem jest RRSO (Rzeczywista Roczna Stopa Oprocentowania). Jeżeli w ofercie kredytu „0%” RRSO nie wynosi 0, to oznacza, że oferta zawiera koszty, o których klient powinien być rzetelnie poinformowany. Właśnie to — zdaniem Urzędu — w wielu przypadkach nie ma miejsca.
UOKiK analizuje, czy konsumenci nie są wprowadzani w błąd, co może stanowić naruszenie zbiorowych interesów konsumentów. Jeśli zarzuty się potwierdzą, przedsiębiorcom mogą grozić kary finansowe sięgające nawet 10% rocznego obrotu.
Jak działają „ukryte koszty” i co grozi klientom? Eksperci ostrzegają
Najczęściej spotykany sposób zwiększania ceny kredytu to dodatki do umowy, które nie są przedstawiane jako opcjonalne. Do najpopularniejszych należą:
- ubezpieczenie na wypadek utraty pracy, choroby lub śmierci,
- pakiety ochrony sprzętu,
- opłaty administracyjne,
- dodatkowe prowizje bankowe,
- opłaty za obsługę kredytu lub jego uruchomienie.
W wielu przypadkach klient dowiaduje się o dodatkowych opłatach dopiero na etapie podpisywania dokumentów. Eksperci rynku kredytowego wskazują, że obowiązkowe ubezpieczenie może podnieść koszt zakupu nawet o kilkaset złotych, szczególnie przy produktach o wartości od 2 000 do 5 000 zł.
Zjawisko to nie jest nowe. Ekonomiści przypominają, że podobne mechanizmy pojawiały się na rynku już wcześniej. Różnicą jest jednak skala – według organizacji konsumenckich liczba skarg dotyczących kredytów „0%” wzrosła w 2024 i 2025 roku o kilkadziesiąt procent, co może świadczyć o upowszechnieniu praktyki.
Komentując sytuację, analitycy rynku detalicznego podkreślają, że model sprzedaży oparty na ratach jest kluczowym narzędziem marketingowym elektromarketów. Wraz ze wzrostem cen elektroniki, sprzętu AGD i urządzeń mobilnych, kredyt stał się standardową formą finansowania zakupów. Z tego powodu sklepy szukają sposobów na utrzymanie atrakcyjności ofert — a jednocześnie minimalizację kosztów po swojej stronie.
W ocenie specjalistów, obecne postępowania UOKiK mogą doprowadzić do zaostrzenia kontroli nad rynkiem kredytów ratalnych, podobnie jak miało to miejsce wcześniej w branży telekomunikacyjnej czy energetycznej. To z kolei może skutkować koniecznością podawania klientom znacznie bardziej przejrzystych informacji.
Eksperci dodają, że konsumenci powinni zwracać uwagę na takie elementy jak:
- wysokość RRSO,
- czy ubezpieczenie jest obowiązkowe,
- czy jego koszt jest doliczany do rat,
- czy można zrezygnować z ubezpieczenia bez zmiany warunków kredytu,
- czy istnieją inne prowizje opisane w umowie.
Jeśli klient zostanie wprowadzony w błąd, może złożyć reklamację, a następnie wniosek do UOKiK, rzecznika konsumentów lub instytucji nadzorczych.
Niektórzy analitycy oceniają, że kontrola Urzędu może doprowadzić do ograniczenia stosowania haseł typu „0%” w reklamach finansowań oferowanych przez sklepy. Oznaczałoby to istotną zmianę na rynku, a jednocześnie większą przejrzystość ofert dla konsumentów. Zbliżone decyzje były już podejmowane w kampaniach reklamowych dotyczących kredytów konsumenckich w sektorze bankowym, gdzie wymagane jest bardzo precyzyjne przedstawienie kosztów.
Warto zauważyć, że elektromarkety często prowadzą sprzedaż ratalną we współpracy z zewnętrznymi bankami, a mechanika umów wynika z ustaleń między instytucją finansową a sklepem. Jeśli UOKiK dopatrzy się nieprawidłowości, konsekwencje mogą dotyczyć obu stron.
Z perspektywy klientów kluczowa jest zasada: „czytaj umowę, zanim podpiszesz”. Nawet jeśli reklama lub sprzedawca zapewnia o braku kosztów, to dokumenty określają rzeczywiste warunki kredytu. Obowiązkiem sprzedawcy jest przedstawienie pełnych informacji o kosztach przed zawarciem umowy — a to, jak wskazuje UOKiK, nie zawsze ma miejsce.
