Ksiądz Rafał Główczyński, znany w internecie jako „Ksiądz z osiedla”, po raz kolejny przyciągnął uwagę opinii publicznej. Duchowny, który wcześniej zasłynął z nietypowych działań duszpasterskich, w tym prowadzenia klubokawiarni „Cyrk Motyli” w formule „płać, ile możesz”, tym razem zaskoczył jeszcze bardziej. Jak ogłosił, założył konto na niebieskiej platformie – tej samej, która powszechnie kojarzona jest z treściami dla dorosłych.

Dla wielu jego decyzja wydaje się kontrowersyjna, jednak sam duchowny przekonuje, że nie ma w niej nic niestosownego. Jak podkreśla, jego profil ma służyć ewangelizacji i wsparciu działalności społecznej, a nie promowaniu treści erotycznych.

„Zamiast zdjęć w negliżu, będą tam codzienne komentarze do Ewangelii i materiały z mojej działalności. To platforma, na której chcę spotykać ludzi w miejscach, gdzie nikt z Kościoła dotąd nie odważył się wejść” – tłumaczy ksiądz Główczyński.

Klubokawiarnia w dawnej agencji towarzyskiej

Projekt duchownego, klubokawiarnia „Cyrk Motyli”, w ostatnich tygodniach zmienił lokalizację. Nowa siedziba mieści się przy ulicy Żurawiej w Warszawie, w miejscu, które ma dość nietypową historię. Jak przyznał sam Główczyński, w tym budynku działała wcześniej agencja towarzyska, a później klub komediowy.

„To mnie rozbawiło. Na Zachodzie jest trend, że kościoły są sprzedawane, a w ich miejscu powstają kluby nocne. My robimy odwrotnie – w miejscu, gdzie dawniej był klub uciech cielesnych, powstaje klubokawiarnia ewangelizacyjna. To symboliczne odwrócenie kierunku” – wyjaśnia duchowny.

Nowa przestrzeń ma być otwartym miejscem spotkań dla osób z różnych środowisk, także tych, które zwykle z Kościołem się nie utożsamiają. W zamyśle Główczyńskiego ma to być przestrzeń rozmowy, zrozumienia i poszukiwania sensu.

Koszty prowadzenia „Cyrku Motyli” i nieoczywisty sposób finansowania

Prowadzenie lokalu w centrum stolicy wiąże się z dużymi wydatkami. Czynsz, opłaty za media, wynagrodzenia dla pracowników i utrzymanie działalności społecznej – to wszystko generuje koszty, których nie pokrywa formuła „płać, ile możesz”.

„Ten model działa, ale tylko wtedy, gdy są ludzie, którzy chcą go wspierać. A takich osób, szczególnie po pandemii, nie jest wielu. Dlatego potrzebowałem nowego pomysłu na finansowanie projektu” – przyznaje ksiądz.

Właśnie z tego powodu duchowny zdecydował się na niebieską platformę, choć zdaje sobie sprawę, że taka decyzja budzi emocje. W rozmowie z Polską Agencją Prasową powiedział:

„Na Patronite takich zbiórek jest już mnóstwo, a żaden ksiądz jeszcze nie spróbował poprosić o wsparcie na platformie, która zwykle z wiarą się nie kojarzy. To dla mnie szansa, by dotrzeć do innej publiczności i pokazać, że Kościół może być obecny także tam, gdzie nikt się go nie spodziewa.”

„Pan Jezus też chodził do grzeszników”

Ksiądz Główczyński swoją decyzję tłumaczy wprost odwołaniem do Ewangelii. Jak mówi, Kościół powinien wychodzić poza własne granice i szukać kontaktu z ludźmi także w miejscach nieoczywistych.

Pan Jezus też chodził do celników, grzeszników i prostytutek. Chodził tam, gdzie inni pobożni ludzie nie chcieli się pojawiać. Jeśli dziś istnieją miejsca kojarzone z grzechem, to właśnie tam Kościół powinien być obecny. Nie po to, by się zgorszyć, ale by głosić Dobrą Nowinę” – wyjaśnia duchowny.

Takie podejście ma charakter misyjny, ale również symboliczny. W opinii księdza, nowoczesna ewangelizacja wymaga odwagi i kreatywności, a duchowni powinni korzystać z tych samych narzędzi, co współczesne społeczeństwo – mediów społecznościowych, internetu czy właśnie platform subskrypcyjnych.

Reakcje: kontrowersja, ciekawość i pytania o granice

Decyzja księdza Główczyńskiego wywołała falę komentarzy w sieci. Część internautów uznała jego pomysł za błyskotliwy sposób na dotarcie do osób z marginesu Kościoła. Inni jednak krytykują go za próbę „szukania rozgłosu kosztem powagi duchowieństwa”.

Eksperci od komunikacji religijnej wskazują, że takie działania mogą być formą eksperymentu z granicami współczesnej ewangelizacji. Jak zauważa dr Anna Olszewska, socjolożka religii, „Kościół od lat zmaga się z problemem utraty kontaktu z młodym pokoleniem. Jeśli duchowny świadomie wykorzystuje platformy, które młodzi znają, to nie jest to profanacja, lecz próba dialogu. Kluczowe jest jednak, by zachować autentyczność i jasny przekaz duchowy.”

Nie brakuje również głosów sceptycznych. Część komentatorów podkreśla, że niebieska platforma ma zbyt mocno utrwalony wizerunek jako przestrzeń dla twórców erotycznych, by mógł stać się wiarygodnym miejscem ewangelizacji.

Symboliczna przemiana przestrzeni i mediów

Zarówno wybór lokalizacji klubokawiarni, jak i decyzja o założeniu konta na niebieskiej platformie, można odczytywać jako manifest odwagi w przełamywaniu stereotypów. Ksiądz Główczyński pokazuje, że przestrzeń uznawana za „nieczystą” — zarówno fizycznie, jak i wirtualnie — może zostać przekształcona w narzędzie dobra.

To nie pierwszy raz, gdy duchowny przyciąga uwagę nietypowym podejściem. Wcześniej publikował krótkie filmiki na TikToku, w których w sposób przystępny opowiadał o wierze i codziennych wartościach. Dzięki temu zdobył setki tysięcy obserwujących i zyskał wizerunek księdza bliskiego ludziom.

Co dalej z księdzem z osiedla?

Czy projekt na niebieskiej platformie okaże się sukcesem? Na razie nie sposób tego ocenić. Pewne jest jedno – ksiądz Rafał Główczyński ponownie udowodnił, że nie boi się wykraczać poza schematy i wykorzystywać nowe narzędzia do głoszenia Ewangelii.

W czasach, gdy tradycyjne formy duszpasterstwa tracą na skuteczności, jego działania mogą stać się impulsem do dyskusji o tym, jak współczesny Kościół powinien komunikować się z ludźmi XXI wieku.

Czy projekt stanie się nowym miejscem ewangelizacji, czy raczej kontrowersyjnym eksperymentem medialnym – pokaże czas. Jedno jest pewne: „Ksiądz z osiedla” po raz kolejny sprawił, że o Kościele mówi się głośno, a jego historia pokazuje, że wiara i odwaga czasem idą w parze w najmniej oczekiwanych miejscach.

Share.
Napisz komentarz

Exit mobile version