Święta, święta i po beztrosce. Właśnie rozpakowałeś kolejny nietrafiony prezent: gryzący sweter, dublującą się grę na konsolę lub perfumy o wątpliwym zapachu. Naturalny odruch w 2025 roku jest jeden: „Wrzucę to do sieci, odzyskam pieniądze i kupię coś sensownego”. Robisz zdjęcia, wystawiasz ogłoszenie w popularnej aplikacji i pakujesz paczkę do automatu. Czujesz się sprytny i przedsiębiorczy. Niestety, w oczach Krajowej Administracji Skarbowej (KAS) właśnie wszedłeś na minę. Platformy sprzedażowe przestały być anonimowym bazarem. Stały się konfidentami, którzy automatycznie raportują twoje dochody fiskusowi.
Jeśli myślisz, że „sprzedaż starych ubrań” nikogo nie obchodzi, jesteś w głębokim błędzie. Wystarczy, że przekroczysz magiczny limit transakcji, a w twojej skrzynce pocztowej zamiast awizo z pieniędzmi, wyląduje wezwanie do złożenia wyjaśnień w sprawie nieujawnionych źródeł przychodu. Szał poświątecznych wyprzedaży w serwisach ogłoszeniowych to dla skarbówki żniwa. Przez lata handel „z szafy” był szarą strefą, którą urzędnicy ignorowali. Wszystko zmieniła unijna dyrektywa DAC7, która w Polsce w pełni zbiera żniwo. Nałożyła ona na operatorów platform cyfrowych obowiązek raportowania danych o sprzedających. Nie musisz być firmą. Wystarczy, że jesteś Kowalskim, który postanowił zrobić „wietrzenie szafy” po świętach.
Dyrektywa DAC7: Jak platformy stały się konfidentami fiskusa
Kluczem do zrozumienia zagrożenia jest unijna dyrektywa DAC7, która weszła w życie, zmuszając gigantów e-commerce (takich jak Vinted, Allegro, OLX czy Etsy) do przekazywania szczegółowych danych użytkowników bezpośrednio do KAS. To koniec z anonimowością. Przepisy mówią jasno: platforma musi wysłać twoje dane (PESEL, adres, numer konta, sumę zarobków) do Urzędu Skarbowego, jeśli w ciągu roku kalendarzowego spełnisz JEDEN z dwóch warunków:
- Zrealizujesz 30 transakcji sprzedaży.
- Lub łączna kwota sprzedaży przekroczy 2000 euro (obecnie to około 8500 – 9000 zł, w zależności od kursu).
Wielu osobom wydaje się, że 30 transakcji to dużo. „Przecież sprzedaję tylko jeden niechciany sweter”. Ale zaraz dorzucasz do tego za małe body niemowlęce (10 sztuk osobno, bo tak się lepiej sprzedaje), stare podręczniki szkolne (5 sztuk), kolekcję płyt CD (15 sztuk). I nagle, w połowie stycznia, system platformy wysyła ci powiadomienie: „Uzupełnij dane podatkowe, albo zablokujemy wypłatę środków”. To moment, w którym twoje dane trafiają do bazy KAS. Nawet jeśli sprzedajesz drobiazgi za 5 złotych, system zlicza każdą osobną transakcję. Próg 30 sztuk pęka zaskakująco szybko, zwłaszcza w okresie poświątecznym, gdy domownicy pozbywają się nagromadzonych przedmiotów.
Nietrafiony prezent to mina podatkowa. Kluczowe 6 miesięcy
Tu dochodzimy do absurdu, który najbardziej boli po świętach. Zgodnie z polskim prawem, sprzedaż rzeczy ruchomych (ubrań, elektroniki) jest zwolniona z podatku dochodowego, JEŚLI posiadasz je dłużej niż 6 miesięcy. Jeśli sprzedajesz je szybciej – a nietrafiony prezent sprzedajesz po tygodniu – masz obowiązek zapłacić podatek, jeśli sprzedałeś drożej niż kupiłeś. W przypadku prezentu sytuacja jest tragiczna.
Dostałeś go za darmo, więc twój koszt uzyskania przychodu (KUP) wynosi 0 zł. Jeśli sprzedajesz ten przedmiot za 200 zł, dla urzędu twój zysk to 200 zł. Powinieneś to wykazać w PIT-36 i zapłacić podatek według skali (12% lub 32%). Oczywiście, nikt tego nie robi. Ale jeśli system KAS połączy kropki („Osoba X ma dużo transakcji, brak działalności, brak PIT-36”), algorytm typuje cię do kontroli. Wtedy urzędnik zapyta: „Kiedy nabył Pan ten przedmiot?”. Ty mówisz: „To prezent od cioci, tydzień temu”. Urzędnik: „Proszę o dowód przekazania darowizny lub paragon zakupu przez ciocię”. Brak paragonu jest równoznaczny z brakiem możliwości udowodnienia KUP, co automatycznie generuje obowiązek podatkowy od pełnej kwoty sprzedaży. W tej sytuacji twoja beztroska może kosztować cię nie tylko podatek, ale i odsetki.
Ukryty przedsiębiorca. Kiedy grozi ci ZUS i VAT?
Jeszcze gorszy scenariusz to uznanie twojej sprzedaży za niezarejestrowaną działalność gospodarczą. Definicja działalności jest szeroka: „działanie w sposób zorganizowany i ciągły w celu zarobkowym”. Jeśli wystawiasz w aplikacji 50 przedmiotów, robisz profesjonalne zdjęcia, dajesz szczegółowe opisy, pakujesz w nowe koperty, odpowiadasz na wiadomości i robisz to regularnie – dla urzędnika spełniasz znamiona przedsiębiorcy. Urzędy Skarbowe coraz częściej biorą na celownik osoby, które obracają setkami ciuchów czy płyt, uznając to za „flipping odzieżowy”, a nie ekologię.
Konsekwencje uznania cię za „ukrytego przedsiębiorcę” są dewastujące i wykraczają daleko poza podatek dochodowy. Oprócz naliczenia zaległego podatku, KAS może naliczyć zaległy VAT (jeśli przekroczono próg obrotu) oraz karę grzywny. Największym zagrożeniem jest jednak powiadomienie ZUS-u. ZUS naliczy ci zaległe składki zdrowotne i społeczne (z odsetkami) za każdy miesiąc, w którym „handlowałeś”. W zależności od skali, to mogą być tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy złotych długu. Platformy, blokując wypłatę środków i żądając PESEL-u, de facto stawiają cię pod ścianą: albo podasz dane do raportowania, albo utracisz dostęp do pieniędzy, które stają się zakładnikiem przepisów podatkowych.
HCU: 5 Zasad, jak sprzedawać i ominąć automatyczną kontrolę KAS
Nie musisz palić nietrafionych prezentów w kominku. Możesz je sprzedać, ale musisz robić to z głową i świadomością, że system DAC7 patrzy. Czasy beztroskiego handlowania w sieci minęły. Sprzedaż nietrafionego prezentu w 2026 roku wymaga strategii godnej księgowego.
Oto 5 praktycznych zasad, jak bezpiecznie „wietrzyć szafę”:
- 1. Licz transakcje, nie tylko kwoty: Pamiętaj o limicie 30 sztuk. Jeśli masz do sprzedania 50 drobiazgów po 5 zł, lepiej sprzedać je jako „zestaw/paka ubrań” (1 transakcja), niż wystawiać każdy osobno. To prosta matematyka, która uchroni cię przed automatycznym raportem DAC7.
- 2. Prezent trzymaj pół roku: Jeśli dostałeś drogą elektronikę lub biżuterię, której nie chcesz – schowaj ją do szuflady. Sprzedaj ją w lipcu. Po upływie 6 miesięcy od nabycia (otrzymania) sprzedaż jest w pełni zwolniona z podatku dochodowego bez względu na zysk. Cierpliwość to twoja tarcza podatkowa.
- 3. Zbieraj dowody „starości”: Sprzedajesz rzeczy po dziecku lub używaną odzież? Poszukaj starych zdjęć z datą, na których widać, że posiadasz przedmiot dłużej niż pół roku. Choć absurdalne, takie dowody mogą być kluczowe w przypadku kontroli, udowadniając długi okres posiadania.
- 4. Uważaj na konta „rodzinne”: Jeśli sprzedajesz rzeczy swoje, męża i dzieci z jednego konta, limit 30 transakcji pęknie w tydzień. Jeśli regulamin serwisu na to pozwala, rozważ założenie osobnych kont dla dorosłych domowników, by rozproszyć sprzedaż i uniknąć automatycznego raportowania.
- 5. Unikaj wzorców handlowych: Nie kupuj rzeczy „na handel” (np. w sklepie z odzieżą używaną) tylko po to, by sprzedać je drożej w internecie, jeśli nie masz firmy. Algorytmy skarbowe szukają wzorców „tanie kupno – droga sprzedaż”. To najkrótsza droga do zarzutów o niezarejestrowaną działalność.
Zanim klikniesz „Dodaj przedmiot”, zastanów się, czy te kilkadziesiąt złotych zysku jest warte tłumaczenia się przed urzędnikiem, dlaczego nie masz paragonu na sweter od babci. Świadomość nowych przepisów jest twoją jedyną obroną.
Obserwuj nas w Google News

