Pamiętna „urwana kierownica” i jej ciąg dalszy

Rynek motoryzacyjny przez długi czas uspokajał: „Wszystko jest, nie ma się czego bać”. To przesłanie dotyczyło głównie dostępności części do nowych, wchodzących na rynek marek, w tym chińskiej Omody. Tymczasem sprawa samochodu, który specjalnie uszkodzono w celu testów – tego samego, który zasłynął swego czasu z kuriozalnie wypadającej kierownicy – pokazała bardzo smutny stan rzeczy.

Choć incydent z wadliwym mocowaniem kierownicy u Omody, z którego ostatecznie wyszło „tak miało być”, został już niemal zapomniany, kwestia tego konkretnego auta powraca. Po tym, jak w tym samym odcinku samochód został celowo uszkodzony, aby zbadać jego właściwości, teraz właściciele dostają bolesny ciąg dalszy tej historii – związany z dostępnością i procesem zamawiania części zamiennych.

Obietnice a szokująca rzeczywistość w salonach

Od miesięcy słyszymy zapewnienia, że z dostępnością części do chińskich samochodów nie ma absolutnie żadnego problemu. Wszyscy dystrybutorzy gwarantują, że wszystko jest na miejscu, a w razie potrzeby sprowadzane są one w mgnieniu oka. Relacje osób próbujących faktycznie zamówić uszkodzone elementy malują jednak zupełnie inny obraz.

Na pytanie, jak wygląda proces zamawiania części w porównaniu do europejskich producentów, odpowiedź jest alarmująca. „Jeżeli miałbym jednym słowem to określić, to trudno, bo nikt nic nie wie, nie wiadomo, nie znam się, proszę zadzwonić jutro, może jutro odpiszemy” – słyszymy. Jak się okazuje, próba uzyskania kompetentnej informacji graniczy z cudem. Z obdzwonionych siedmiu czy ośmiu salonów Omody, natrafiono zaledwie na **jednego kompetentnego człowieka**.

To dopiero początek problemów. Nawet w przypadku zamówienia, osoby zmagające się ze szkodą w Omodzie muszą być gotowe na znaczne opóźnienia: „Jeżeli macie Omodę i macie w niej szkodę, to może wam 3/4 części przyjdzie już teraz, ale na **1/4 części będziecie czekali**”.

Zapłać z góry i czekaj. Bez gwarancji terminu

Najbardziej niepokojącym elementem jest sam system dystrybucji i zamawiania części, który kompletnie odbiega od standardów znanych u wiodących producentów. Zazwyczaj klient wchodzi do salonu, podaje VIN, dostaje listę, zamawia i ewentualnie wpłaca zaliczkę przy określonym terminie realizacji.

W przypadku Omody, sytuacja wygląda zupełnie inaczej. „Tu nie ma czegoś takiego jak proces zamawiania tych części jak u normalnych producentów” – relacjonują poszkodowani. Co gorsza, aby zamówienie w ogóle zostało przyjęte, obowiązują kuriozalne zasady płatności.

Klienci są zmuszeni do ponoszenia pełnych kosztów z góry, nie otrzymując nic w zamian poza nadzieją. **Musisz za nie zapłacić z góry, ale nie macie żadnej gwarancji, kiedy one przyjadą** – to brzmienie procesu, który budzi olbrzymie obawy i podważa zaufanie, którego oczekuje się od nowej marki na europejskim rynku.

Oczywiście, część elementów eksploatacyjnych pewnie jest dostępna od ręki, a większość zamówień realizowana jest sprawnie. Jednak w obliczu poważnej szkody, konieczność opłacenia z góry części, których termin dostawy jest nieznany, rzuca cień na całą logistykę chińskich producentów w Europie.

Share.

Komentarze są zamknięte.

Exit mobile version